Aleksadner Ptak urodził się 4 listopada 1977 r. w Wałczu, a więc w roku, kiedy założono klub piłkarski GKS Bełchatów, którego był później piłkarzem. Jest wychowankiem Orła Biały Wałcz. Zawodnik takich klubów jakw wspomniany GKS Bełchatów, Groclin Dyskobolia Grodzisk Wlkp., Zagłębie Lubin, Miedź Legnica i KS Polkowice. Obecnie trener bramkarzy Miedzi Legnica. Dziś w cyklu Krzysztofa Kostki, przedstawiamy wywiad z byłym golkiperem Miedziowych.
Pana początki z piłką nożną? Proszę opowiedzieć, jak znalazł się Pan na pierwszym treningu.
Aleksadner Ptak: Nasz tata zaraził nas graniem w piłkę. Przygodę z piłką nożną zaczynałem w rodzinnej miejscowości Wałcz. Na pierwszy trening poszedłem z bratem i tak rozpocząłem treningi w Orle Białym Wałcz. W Wałczu grałem do 1995 roku. Przechodziłem tam przez wszystkie szczeble wtajemniczenia piłkarskiego od maluchów po seniorów.
Jak trafił Pan z Orła Białego Wałcz do GKS Bełchatów? Miał Pan inne propozycje?
Aleksadner Ptak: Tak było kilka propozycji z innych klubów. Między innymi z Sokoła Pniewy i Warty Poznań (kluby te w tamtych czasach grały na najwyższym szczeblu rozgrywkowym). Ostatecznie trafiłem latem 1996 roku do GKS Bełchatów.
Proszę opowiedzieć o pobycie w GKS Bełchatów. Rozegrał Pan tam ponad 200 meczów i spędził spory kawał swojej piłkarskiej kariery.
Aleksadner Ptak: 5 czerwca 1996 roku debiutowałem w meczu z Hutnikiem Kraków. Wszedłem na drugą połowę, zmieniając na tej pozycji ówczesnego bramkarza nr 1 – Zbigniewa Millera. W następnym sezonie byłem podstawowym bramkarzem przez całą jesień. W przerwie zimowej kupiono Jarosława Krupskiego, z którym rywalizowałem przez 2,5 roku o miano pierwszego bramkarza. Od sezonu 1999/00 do 2004/05 byłem podstawowym bramkarzem i nikomu nie oddałem miejsca. Rozegrałem w barwach GKS Bełchatów 215 spotkań (red. do tej pory żaden bramkarz w GKS Bełchatów nie pobił tego wyniku). W Bełchatowie spędziłem 10 lat. Awansowaliśmy do pierwszej ligi, ale chciałem spróbować czegoś nowego, zmienić otoczenie i podjąć nowe wyzwania. Pojawiła się wtedy oferta z Dyskobolii.
Czym skusiła Pana Dyskobolia Grodzisk Wlkp.? Miał Pan poważnego konkurenta w bramce. Czy taka rywalizacja napędza obie strony do jeszcze lepszej dyspozycji?
Aleksadner Ptak: W lipcu 2005 roku trafiłem jako wolny zawodnik do Grodziska. Podpisałem dwuletni kontrakt i miałem rywalizować o miejsce w bramce z Sebastianem Przyrowskim. Na początku musiałem odnaleźć się w nowych realiach. Musiałem się pogodzić z rolą rezerwowego, ale w kilku meczach zagrałem. Następny rok był już o wiele lepszy dla mnie. Jako zespół byliśmy w czołówce w Ekstraklasie, wygraliśmy Puchar Polski i Puchar Ekstraklasy. Pod koniec mojego kontraktu pojawiły się zapytania z Lubina o moją osobę.
Czy oprócz oferty z Zagłębia Lubin miał Pan inne propozycje? Co zaważyło na wyborze Lubina?
Aleksadner Ptak: Zagłębie Lubin bezpośrednio się ze mną nie kontaktowało, tylko przez menadżera. Ten poinformował mnie o ciekawej ofercie z Lubina. Stwierdziłem, że skoro Mistrz Polski oferuje kontrakt, to w takiej sytuacji się nie odmawia. Usiedliśmy do rozmów z działaczami i uzgodniliśmy warunki kontraktu. W taki sposób trafiłem do Zagłębia.
Jak przyjęto Pana w drużynie? Czy obecność Michała Golińskiego, z którym Pan przychodził z Grodziska, ułatwiała aklimatyzację w Lubinie?
Aleksadner Ptak: Na początku trzymałem się z Michałem, a później złapałem dobry kontakt z Grzegorzem Bartczakiem, Wojtkiem Łobodziński, Dawidem Plizgą i Szymonem Pawłowskim. A po kilkunastu dniach z całą drużyną.
Śledząc Pana karierę, można wywnioskować, że nie lubi Pan wielkich miast. Co głównie wpływało na Pana wybory w stosunku do Bełchatowa, Grodziska, Lubina czy później Legnicy?
Aleksadner Ptak: Trafiałem do mniejszych miast, ale do klubów ze sporymi aspiracjami sportowymi. Jestem rodzinnym człowiekiem i lubię spokój. Dużo adrenaliny daje mi granie w piłkę i więcej jej nie potrzebuję. Ze względów logistycznych małe miasta są lepsze, bo nie traci się wtedy czasu na powrót do domu czy załatwieniu jakichkolwiek spraw.
Odwracając pytanie, w małym mieście trudniej się ukryć przed kibicami. Jak Pan do tego podchodził?
Aleksadner Ptak: Nigdy nie miałem problemu, żeby na chwilę się zatrzymać i z kimś porozmawiać jeśli mnie zaczepił na ulicy czy w innym miejscu. Jestem otwartą osobą i zawsze znajdę czas na rozmowę o piłce i nie tylko dla każdego kibica.
Rywalizacja z Michalem Vaclavikiem o miano pierwszego bramkarza Zagłębia. Jakie relacje panowały między Panami?
Aleksadner Ptak: Nie boję się rywalizacji. W podobnej sytuacji przychodziłem do Dyskobolii, więc nie było mi to obce. Jeżeli jestem słabszy, to przegram, a jeśli będę lepszy, to wygram. Zdrowe zasady. Lubię wyzwania i ryzyko poprzez podnoszenie sobie poprzeczki jeśli chodzi o skalę trudności. Jestem takim człowiekiem, że nawet jak gram ze swoimi dziećmi, to i tak chcę wygrać. To jest moja natura i nie potrafię pogodzić się z tym, że mogę przegrać. Wracając do pytania, dla mnie to nie był problem, chciałem się po prostu sprawdzić. Dla mnie jest to normalne, że jeśli zawodnik ma dobry sezon, to w następnym trener stawia na sprawdzonych. Gdy przychodzi nowy zawodnik na daną pozycję, poprzez rywalizację podnosi poziom sportowy swojego konkurenta. Bynajmniej ja mam tak, że jak jest rywalizacja, to lepiej się pracuje. Człowiek wznosi się na wyżyny i myślę, że to dało dobry efekt. Michał i ja ciężko pracowaliśmy na treningach. Konkurowaliśmy o miejsce w składzie, ale na jasnych zasadach. To bardzo fajny człowiek, nie było między nami zatargów osobistych, tylko fajna walka o miejsce w składzie. Z każdym bramkarzem, z którym rywalizowałem na przestrzeni lat, miałem dobre relacje. Dzwonimy, kontaktujemy się, nie ma problemu.
Czy jest jakiś szczególny mecz dla Pana rozegrany w barwach Zagłębia Lubin?
Aleksadner Ptak: Dla mnie każdy mecz był wyjątkowy i ważny. Jak to mawiał jeden z trenerów „Każdy następny mecz jest najważniejszy”. Cieszyłem się każdym meczem i możliwością gry i nieważne było, w jakiej lidze gram, tylko to, że mogę grać i reprezentować dany klub. Po to ciężko trenowałem, żeby później wyjść na boisko i grać.
A debiut w Zagłębiu. Czy tak doświadczony zawodnik miał jakiś stres?
Aleksadner Ptak: Miałem taki pozytywny stres, który mnie motywował, żeby dobrze wypaść i zaprezentować się godnie kibicom i kolegom z drużyny. Byłem mocno skoncentrowany i zmotywowany.
Panuje przekonanie, że bramkarz to świr. Z tego co się dowiedziałem, to w Pana przypadku jest odwrotnie. Jak się Pan do tego odniesie?
Aleksadner Ptak: Ja jestem rodzinnym człowiekiem i lubię spędzać czas w domu. Czasami lubię pojechać do większego miasta coś pozwiedzać czy zobaczyć. Jestem poukładanym człowiekiem.
Czy pamięta Pan, jaką nagrodę dostał za zgrupowanie w Turcji za czasów trenera Jończyka?
Aleksadner Ptak: Za dobrze przepracowane zgrupowanie koledzy z drużyny dali mi nagrodę w postaci skórzanej czapki z logo Peugeota. Związane jest to z tym, że interesuje się motoryzacją i w tym czasie jeździłem samochodem tej marki, więc sobie zażartowali ze mnie. Bardzo fajna sprawa.
Ponoć na zgrupowaniach przejawiał Pan spory talent do innych dyscyplin. Proszę o tym szerzej opowiedzieć.
Aleksadner Ptak: Na zgrupowaniach grałem w tenisa z doktorem Jackiem i Dawidem Plizgą oraz lubiłem grać w siatkonogę.
Skąd w Panu smykałka do majsterkowania? Ile w tym prawdy, że większość kolegów z drużyny konsultowała z Panem naprawy sprzętów?
Aleksadner Ptak: Dostałem koszulkę od chłopaków z hasłem „Co zrobiłby MacGyver? To samo co Ptaszek”. Mam ją do dzisiaj i przechowuję jako pamiątkę, więc o czymś to świadczy. To moje hobby, lubię sobie pomajsterkować przy samochodzie czy jakichś innych rzeczach. Faktycznie tak było, że przynosili do mnie wiele rzeczy. Dopiero jak potrzebne były jakieś specjalne części czy specjalistyczny sprzęt to zanosili to do serwisanta.
Co ciekawego Pan przerobił lub naprawił?
Aleksadner Ptak: Różności np. przerabiałem buty do gry na twardych nawierzchniach do gry na miękkich. Pomagałem także kolegom w drobnych sprawach przy autach.
Jaka atmosfera panowała w lubińskiej szatni? Jakieś ciekawe anegdoty z szatni?
Aleksadner Ptak: Atmosfera była bardzo wesoła. Każdy wiedział, po co jesteśmy w tej drużynie i robił swoje. Na boisku musiała być walka i praca zespołowa. Poza boiskiem tworzyliśmy zgrany team, który lubił sobie pożartować i porobić kawały. Kiedyś Łukaszowi Hanzelowi i trenerowi Hapalowi zamieniłem tablice rejestracyjne. Z przodu mieli swoje, ale z tyłu mieli zamienione. Zorientowali się dopiero wieczorem, po treningu. Oczywiście do kogo pierwszego dzwonili? Do mnie. Szymon Kapias (mam nadzieję, że się nie obrazi) miał kiedyś granatowy samochód. Zrobiłem naklejki i pewnego dnia nakleiłem mu z przodu, na masce samochodu napis CASTORAMA. Jeździł tak po mieście, zorientował się po jakimś czasie pod domem.
Rok 2012 i rozbrat z Zagłębiem. Jakie miał Pan wtedy odczucia? Pewien etap kariery musiał Pan pozostawić za sobą.
Aleksadner Ptak: W czerwcu 2012 roku skończył mi się kontrakt w Zagłębiu i zacząłem się rozglądać za nowym klubem. Nie otrzymałem propozycji przedłużenia umowy w Lubinie. Czułem się na siłach, żeby pograć jeszcze na odpowiednim poziomie i szukałem klubu.
Proszę opowiedzieć o pobycie w Miedzi Legnica. Jak został Pan przyjęty przez drużynę i kibiców? Nie obawiał się Pan obelg w swoim kierunku?
Aleksadner Ptak: Po zakończeniu gry w Zagłębiu chciałem pograć jeszcze na dobrym poziomie w piłkę, ale nie chciałem za wiele zmieniać jeśli chodzi o rodzinę i miejsce zamieszkania. Pojawiła się oferta Miedzi Legnica i z niej skorzystałem. Miedź potrzebowała bramkarza, po zamieszaniu z Andrzejem Bledzewskim. Usiadłem do rozmowy z prezes Martyną Pajączek na temat podpisania kontraktu i szybko się dogadaliśmy. Reprezentowałem zespół z Legnicy do końca 2014 roku. Miałem przerwę w grze w Legnicy na występy w KS Polkowice. Następnie wróciłem do legnickiego klubu. Podpisałem roczny kontrakt i byłem w tym czasie również trenerem bramkarzy w Akademii Piłkarskiej Miedzi Legnica.
Czym skusiły Polkowice, że trafił Pan do tej drużyny?
Aleksadner Ptak: Po wypełnieniu kontraktu w Legnicy chciałem jeszcze pograć w piłkę. Nadarzyła się okazja w Polkowicach, bo Damian Primel nabawił się kontuzji i potrzebowali bramkarza. Związałem się z czwartoligowym KS Polkowice przed startem rundy wiosennej. Wywalczyliśmy awans do III ligi dolnośląsko-lubuskiej. Po tym okresie znowu zawitałem do Miedzi Legnica.
W jaki sposób podchodzą do Pana kibice Zagłębia i Miedzi? Czy miał Pan kiedyś nieprzyjemności związane z kibicami obu drużyn?
Aleksadner Ptak: Na pewno sympatia kibiców, czułem duże wsparcie z ich strony. Na meczach, gdzieś na mieście, człowiek usłyszał dobre słowo. To też jest ważne, czułem się tutaj dobrze. Tak jak mówiłem, wolę mniejsze aglomeracje. Fajnie się żyje w Lubinie, więc to też miało duży wpływ na pozostanie. Miedź i Zagłębie wspominam bardzo dobrze. Z kibicami obu drużyn mam dobry kontakt, bo oni postrzegają mnie przez pryzmat wykonywanej pracy i mojej osoby. W obu miejscach poznałem wartościowych ludzi i to jest taki wspólny mianownik. Wcześniej rozmawiałem z kibicami, którzy mnie zaczepiali i pytali czemu tak się stało. Pewne rzeczy nie zależą ode mnie. To jest moja praca, idę tam, gdzie dostaje zatrudnienie. Rodzinę trzeba wyżywić, opłacić rachunki. Dużo ludzi to zrozumiało, a swoją postawą nie dawałem sygnałów, że jestem do kogoś nastawiony negatywnie. Klub tworzą ludzie. Staram się być z nimi szczery, mieć dobry kontakt i myślę, że to pomaga. Ludzie więcej rozumieją, otwierają się. Nie patrzą tylko przez pryzmat Miedź – Zagłębie, czy „święta wojna”. Mają wtedy szersze horyzonty, więcej potrafią zrozumieć.
Jak organizacyjnie Pana zdaniem wygląda Miedź Legnica?
Aleksadner Ptak: W Miedzi Legnica jest prywatny sponsor, Pan Andrzej Dadełło. Organizacyjnie klub jest poukładany. Jeśli chodzi o bazę treningową, to nie ma tylu boisk co w Lubinie, ale nie ma powodów do narzekania. Klub osiąga dobre wyniki i jest w czołówce 1 ligi.
Czy od początku wiedział Pan, że po zakończeniu kariery piłkarskiej będzie trenerem? Proszę opowiedzieć o swojej pracy. Miał Pan jakieś wzory trenerskie?
Aleksadner Ptak: Miałem kilka różnych pomysłów na siebie. Wiadomo, że człowiek wiecznie grać nie będzie. Po nabawieniu się kontuzji i operacji kostki wiedziałem, że kończy się przygoda zawodnicza. Trenerem Miedzi był wtedy Ryszard Tarasiewicz, a trenerem bramkarzy był Krzysztof Osiński, który wtedy otrzymał ofertę ze Śląska Wrocław i zaproponował mnie na swojego następcę. Byłem mocno tym faktem zaskoczony, ale spróbowałem wykorzystać okazję. Dosyć łagodnie przeszedłem etap z przejścia z zawodnika do trenera. Duże podziękowania należą się trenerowi Tarasiewiczowi, który zaufał mi i wprowadził w trenerskie meandry. Będąc trenerem, inaczej zacząłem odbierać pracę wykonywaną na treningach. To jest jednak inna perspektywa. Wykonuje się wiele więcej pracy, aby przygotować trening i później na boisku zawodnik gra, a Ty się temu przyglądasz i sam za wiele już nie możesz zrobić. Trzeba ufać zawodnikowi, że wykona dobrą pracę i czas poświęcony na treningach nie idzie na marne. Ciągle się dokształcam i pokonuje kolejne szczeble szkoleniowe. Razem ze mną na kursie w Białej Podlaskiej są z naszego regionu Mariusz Bołdyn z Chrobrego, Grzesiek Szamotulski z Zagłębia i Tomasz Hryńczuk ze Śląska Wrocław i reprezentacji Polski kobiet. Wspólnie jeździmy na kurs. Skupiam się na tę chwilę na byciu trenerem bramkarzy i chcę w tym kierunku iść i osiągać sukcesy. Czasy się zmieniły i bramkarze odgrywają coraz większą rolę na boisku, a co za tym idzie, trenerzy bramkarzy również są doceniani i potrzebni. Nikt już nie mówi „A co Wy tam bramkarze robicie na tych treningach, porzucacie się trochę i koniec”. Mamy zasadę w Miedzi, że wyróżniający się bramkarze w Akademii mają możliwość w nagrodę trenować z pierwszą drużyną. Nie było jednego zawodnika, tak jak nie było jednego trenera. Jak się grało i podpatrywało, to człowiek uczył się cały czas i dziś można to z powodzeniem wykorzystać w dalszej pracy trenerskiej. Od każdego trenera wyciągnąłem pozytywne cechy czy elementy związane z taktyką, czy prowadzeniem zajęć. Bardzo ważna jest też umiejętność zarządzania ludźmi i godzenia wielu charakterów w drużynie. Jak to się mówi „czerpię całymi garściami” od doświadczonych trenerów i jestem otwarty na wszelkie wskazówki.
A propos dodatkowych zajęć to grywa Pan w Unii Szklary Górne. Proszę opowiedzieć o swojej roli.
Aleksadner Ptak: Oprócz pracy trenerskiej grywam sobie rekreacyjnie w piłkę nożną w Unii Szklary Górne i nie jest to pozycja bramkarza. Grywam w środku boiska. Bardzo ciekawa drużyna prowadzona przez trenera Turkowskiego i świetne boisko do gry. Widać gołym okiem, że inwestuje się w sport w tej miejscowości.
Z Aleksander Ptakiem rozmawiał Krzysztof Kostka. Więcej wywiadów z legendami piłkarskiego Zagłębia mogą państwo znaleźć na stronie: krzysztofkostka.wordpress.com