Są dodatkowe powody, by odwiedzić lubińskie zoo. W terrariach w tutejszym budynku pojawiły się nowe owady. Warto też zajrzeć do królików, bo mieszka tam ciekawe zwierzę… gęś o imieniu Kaczka.
– Do terrarium ze straszykami australijskimi, z racji tego, że są to zwierzęta, które nie żyją przez długie lata, tylko ich żywotność jest dosyć ograniczona, wprowadziliśmy już nowe gatunki – mówi Agata Bończak, dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Lubinie. – Można dostrzec dwa nowe gatunki patyczaków i dwa nowe gatunki straszyków: straszyki nowogwinejskie i filipińskie – wylicza.
W sumie w sześciu wiwariach (terrariach), które znajdują się w budynku w zoo, oprócz straszyków i patyczaków, można obecnie zobaczyć około 200 różnych roślin oraz kameleona lamparciego, parę felsum madagaskarskich, pytona zielonego, drzewołazy i dwa anolisy brodate.
Po zajrzeniu do wiwariów warto też wybrać się na spacer do zabudowań gospodarskich w zoo, by zobaczyć jedną z najmłodszych mieszkanek – gęś kielecką.
– Ponieważ było jej smutno, a wykluła się w inkubatorze, to dla towarzystwa przebywa u królików – przyznaje dyrektor Bończka.
Gęś dostała oryginalne imię. Pracownicy zoo, jej opiekunowie wołają na nią… Kaczka, śmiejąc się, że zachowuje się jak pies. Chodzi bowiem przy nodze za pracownikami zoo.
Gęś Kaczka, ponieważ wykluła się w inkubatorze, pierwszą istotą, jaką zobaczyła był człowiek. Uznała więc go za swojego rodzica. To tak zwane zjawisko wdrukowania – uznanie pierwszej istoty, którą się zobaczy po przyjściu na świat za matkę i utożsamienie. Podobna sytuacja miała już miejsce w lubińskim zoo. W 2020 r. gęsi gęgawy, które wykluły się w wolierze żurawi mandżurskich, uznały te majestatyczne ptaki za swoich rodziców (pisaliśmy m.in. TUTAJ).
W ostatnim czasie w lubińskim Ogrodzie Zoologicznym pojawiło się też sporo pisklaków, m.in. gęsi i kaczek. Można je zobaczyć przez szybę w jednym z budynków gospodarskich.
Fot. BM