– Według mnie to niemożliwe, by pani dyrektor mogła zrobić komukolwiek krzywdę, bo nie jest człowiekiem impulsywnym – twierdzi wiceszefowa Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących w Lubinie. Dziś odbyła się kolejna rozprawa przeciwko Beacie Grzelińskiej, oskarżonej o ugodzenie nożem nauczyciela informatyki i matematyki Wacława Gniewka.
– Znam panią Beatę. Jest osobą flegmatyczną, spokojną, opanowaną. Nigdy nie widziałam jej wzburzonej. Widziałam zdenerwowaną. Wtedy, po prostu, mówiła wolniej i się nie uśmiechała – mówi zastępczyni oskarżonej. Kobieta zwraca też uwagę, że nigdy nie widziała noża w dyrektorskim gabinecie.
Świadek w dniu zdarzenia miała pojechać z Beatą Grzelińską na konferencję naukową do Legnicy. – Jednak pani dyrektor, dzień wcześniej lub nawet w tym samym dniu, powiedziała, że ma bardzo dużo pracy i lepiej będzie jeśli zostanie w szkole, by nadrobić zaległości – tłumaczy wicedyrektor. W zastępstwie za Grzelińską do Legnicy wybrał się inny nauczyciel.
– W połowie drogi otrzymaliśmy telefon, by wrócić do szkoły, bo stało się coś złego. Gdy pojawiliśmy się na miejscu, jeden z pracowników powiedział, że najprawdopodobniej któryś z uczniów uderzył nożem Wacława Gniewka. Następnie jakiś nauczyciel stwierdził: „Wacek chyba sam się dźgnął nożem”. Później włączyliśmy internet i wszystko, co wiedzieliśmy pochodziło z informacji przekazywanych przez media – opowiada.
Podczas dzisiejszej rozprawy po raz drugi słuchana była stażystka, której Wacław Gniewek próbował udowodnić zażyłą znajomość z dyrektor Grzelińską. Jego zdaniem to główny powód, dla którego stażystka złożyła odmienne zeznania od wyjaśnień jego żony, która feralnego dnia również pracowała w szkolnym sekretariacie.