Szósta edycja Biegu Dinusia za nami. Frekwencja zaskoczyła pozytywnie organizatorów, a więc STP Wędrowiec, Lubin 2006, Miasto Lubin, RCS Lubin, Centrum Edukacji Przyrodniczej i Urząd Marszałkowski. Łącznie w inicjatywie udział wzięło 334 młodych biegaczy, co stanowi rekord w historii imprezy.
Podczas biegu byli tacy zawodnicy, którzy brali udział w imprezie już po raz trzeci, a nawet czwarty, ale na linii startu pojawiło się też wielu debiutantów. – Zuzia jest po raz pierwszy. Była w swojej eliminacyjnej grupie druga. Atmosfera podczas biegu rodzinna, także każdemu polecam start w przyszłych edycjach – podkreśla Marcin Krynda, tato Zuzanny z Przedszkola Miejskiego nr 4, która w finale w kategorii 2015/2016 zajęła drugie miejsce.
Podobnie jak w poprzednim roku, tak i teraz, wydano znacznie więcej pakietów startowych niż było miejsc. – Frekwencja jest wyjątkowo duża. Jestem zaskoczony. Chyba pobiliśmy rekord z tamtego roku, gdzie było trzysta trzy dzieci, a w tym roku jest trzystu trzydziestu młodych ludzi. Zapisy trwały jeszcze w dniu imprezy – podkreśla Jan Doleziński, wiceprezes STP Wędrowiec.
Dzieci biegając wspierały finansowo swojego rówieśnika chorego na porażenie mózgowe, Mateusza Cichonia. – Myślę, że Mateusz będzie zadowolony. W tym roku wprowadziliśmy kilka innowacji, a między innymi ciasto domowego wypieku, które zeszło na pniu. Musimy nie dziesięć, a dwadzieścia blaszek przyszykować w przyszłym roku. Dodatkowo pluszaki od darczyńców. Ponad trzysta sztuk. Wszystkie pieniążki przeznaczone będą na rehabilitację Mateuszka. Na pewno mamy już ponad osiem tysięcy złotych – podkreśla Piotr Socha, prezes STP Wędrowiec.
Mateusz Urban już nie po raz pierwszy wziął udział w Biegu Dinusia. W swojej kategorii 2010/2012 zajął pierwsze miejsce. Warto podkreślić, iż uczeń Salezjańskiej Szkoły Podstawowej bardzo często bierze udział w biegowych rywalizacjach.
– Ogólnie nie przygotowywałem się specjalnie do biegu, choć wiedziałem, że będzie ciężko. Dostałem się do finału i wszedłem na podium. Lubię biegać, a skąd wzięła się pasja? Podpatrzyłem to u mojego starszego kuzyna i pomyślałem, że też chciałbym brać udział w takich biegach. W Biegu Dinusia zawsze pomagamy rówieśnikom i co roku robimy to rodzicami – podkreśla młody lubinianin.
Na biegach eliminacyjnych, jak i finałowych obecny był Mateusz Cichoń z rodziną, który kibicował uczestnikom. – Uważam, że ten dzień to taki cud, cudowne rzeczy zdarzają się codziennie. Cieszę się, że pogoda dopisała. Nie spodziewaliśmy się tylu dzieci. Przeszło to nasze wszelkie oczekiwania. Spotkałam także wiele znajomych osób. To też ważne, że wspierają Mateuszka i wspierają nas. Dziękuję wszystkim za inicjatywę, a za rok mam nadzieję, że ja pomogę w formie wolontariatu i dalej będę nieść to dobro. Wyjątkowe jest to, że nie liczą się nagrody, tylko serce – podkreśla Renata Poradzewska, mama zastępcza Mateusza Cichonia.
Emocje podczas biegu udzieliły się uczestnikom i wielu zależało na dobrym rezultacie. Zdrowa rywalizacja to podstawa i wszystko odbyło się bez przeszkód. Również podczas biegu spacerówek, gdzie najlepszym duetem okazał się Krzysztof Latoń z rocznym synem Robertem. Drugi na mecie był Bartosz i Domin Skoczkowie.
– Kiedy wie się, z jakiego powodu się tu spotyka to szczytny cel, bo pomoc Mateuszkowi, tym bardziej, że historia jest poruszająca, także bez najmniejszego zastanowienia wystartowaliśmy, a dodatkowo dajemy przykład naszym pociechom, bo jesteśmy po to, aby kreować charakter naszych dzieci, bo robią coś więcej niż zwykła zabawa, pomagamy – podkreśla Domin tato Bartosza.
Nieoficjalnie zebrano 9 026 zł i 49 groszy, czyli o 570 zł więcej względem ubiegłorocznych wpłat. Organizator poda oficjalnie kwotę po dokładnym obliczeniu wszystkich przelewów, ale jak podkreśla Piotr Socha może ona tylko nieznacznie się różnić.
Fot. Mariusz Babicz / Andrzej Dubicki