– Kilkukrotnie występowaliśmy do PKP o przejęcie dworca, chcieliśmy go kupić lub przejąć za zaległości podatkowe, ale nigdy się nie udawało – mówi Krzysztof Maj, rzecznik prezydenta Roberta Raczyńskiego. Tym samym rzecznik odpiera sugestie PKP, jakoby ten chciał przekazać miastu dworzec, ale samorząd propozycję odrzucił.
O sprawie dolnośląskich dworców informowaliśmy naszych czytelników we wczorajszym serwisie. PKP ogłosiło bowiem, że zamierza sprzedać lub przekazać samorządom dolnośląskie dworce, gdyż nie stać go na ich remont. Dla Lubina jest to o tyle ważna informacja, że dworzec Lubin Górniczy od dawna straszy zarówno mieszkańców, jak i przejezdnych. Obskurne, odrapane ściany czy okna zabite blachą nie są najlepszą wizytówką miasta. Miasto już od dawna podkreślało, że czyniło starania, aby przejąć od kolei budynek dworca, ten jednak sukcesywnie odmawiał. Tymczasem wczoraj Beata Kuczyńska, rzecznik prasowy oddziału gospodarowania nieruchomościami PKP, poinformowała, że lubiński samorząd odrzucał propozycje PKP.
– W zamian za zaległości podatkowe PKP chciało przekazać gminie, dworzec jednak nie było takiej woli, dlatego budynek został zakwalifikowany jako obiekt do sprzedaży – wskazuje Kuczyńska.
Rzecznik prezydenta Lubina nie zgadza się z tymi zarzutami. Nie jest też wykluczone, że miasto wystosuje do PKP oficjalną skargę w tej sprawie.
– Być może tym razem się uda i zapowiedzi, że możemy kupić dworzec okażą się skuteczne – mówi Krzysztof maj. – Już od kilku lat słyszymy, że jest szansa. Kilkukrotnie występowaliśmy do PKP o przejęcie dworca, chcieliśmy go kupić lub przejąć za zaległości podatkowe, ale nigdy się nie udawało. Teraz jest to akcja ogólnopolska. Słyszymy, że PKP doszło do wniosku, że w każdym regionie dworce są dla niego ciężarem, więc liczymy, że uda się przejąć lubiński dworzec i utworzyć tam węzeł przesiadkowy – dodaje.
Realna szansa na wykonanie tego projektu to 3-4 lata. Wszystko tak naprawdę okaże się w czerwcu, kiedy znane będą prognozy budżetu na kolejne lata.