– Nie wiem co za Einstein wymyślił, że mamy w Oborze dwie, w żaden sposób nie połączone ze sobą ulice Makowe? – zastanawia się Krzysztof Zelma, mieszkaniec wsi. Według mężczyzny, przez dublowanie się nazwy ulicy i zamieszanie w numeracji posesji, nie raz o mały włos nie doszło do tragedii.
Zdawałoby się, że w małej wsi trafienie pod właściwy adres to żaden kłopot. Nie w Oborze. Jadąc przez wieś ulicą Lubińską mijamy najpierw jeden, a później drugi zjazd na ulicę Makową. Problem w tym, że drogi w żaden sposób się ze sobą nie łączą. Mało tego, trzy domy przy Makowej o numerach 22, 8 i 8a, w praktyce stoją przy ul. Lubińskiej, mimo że jest już jedna Makowa w Oborze.
– Nie można objechać osiedla domków jednorodzinnych drogą wewnętrzną. Na końcu pierwszej Makowej jest po prostu ślepa uliczka. Nie raz dochodziło przez to do niebezpiecznych sytuacji, chociażby w przypadku interwencji karetki, która nie mogła dojechać do sąsiadów – opowiada pan Krzysztof.
Sytuacja jest bowiem o tyle problematyczna, że oprócz dublowania się ulicy, o którym nie każdy wie, na obydwu Makowych obowiązuje ponadto przypadkowe oznakowanie posesji. – Tutaj żeby trafić do kogoś to jest cyrk. Szczególnie jak ktoś przyjeżdża pierwszy raz. Dobrze byłoby to zmienić – sugeruje mężczyzna.
Jak tłumaczy rzecznik gminy wiejskiej Lubin Janusz Łucki, brak konsekwencji w numeracji posesji wynika z kolejności sprzedaży działek. – Ziemia była sprzedawana w różnych odstępach czasu, dlatego numery nie są po kolei – wyjaśnia. Jeśli chodzi o problematyczną nazwę ulicy, to – jak zapewnia Janusz Łucki – drogę można nazwać inaczej. – Jest sołtys tej wsi, są radni, którzy mogą złożyć wniosek o zmianę nazwy ulicy na inną i poddać pod dyskusję radzie – podpowiada rzecznik gminy wiejskiej.