Dookoła Lubina: Podsumowanie i przemyślenia na przyszłość

298

Za nami jubileuszowa dziesiąta edycja Maratonu Pieszo i Rowerem Dookoła Lubina. Po dokładnych podsumowaniach organizatora, a więc STP Wędrowiec, w tej wyjątkowej imprezie udział wzięło 151 cyklistów i 77 osób pieszych.

Na metę dotarło ostatecznie 146 rowerzystów, a śmiałków, którzy zdecydowali się na wędrówkę pieszą, pokonało trasę w liczbie 71 osób. Przy tej okazji należy podkreślić, iż nad bezpieczeństwem uczestników czuwało 16 wolontariuszy, którzy czekali na punktach żywnościowych, a także w każdej chwili byli gotowi „ściągnąć” z trasy osoby, które fizycznie nie podołały temu wyzwaniu. Wielki wkład w maraton miał Piotr Socha, który obecnie jest w trakcie leczenia, ale mimo to, mocno wspierał grupę.

– Nie dość, że powinien odpoczywać to jeszcze jeździł w nocy i opiekował się wszystkimi – podkreśla Jan Doleziński, zastępca prezesa STP Wędrowiec.

Wyróżnienie i słowa uznania otrzymali Andrzej Dubicki, Zdzisław Wołoch, Ireneusz Kozieja, Bogdan Bukowski, Jan Doleziński którzy przed maratonem dokonali mocnego odświeżenia szlaków dookoła Lubina. W dużej mierze zniszczonych przez wycinkę lasu, a więc należało ponownie oznakować trasę. Podczas spotkania podsumowującego maraton, medalami dookoła Lubina za swój wkład w pomoc zostali nagrodzenia Dominik Socha (wsparcie kulinarne), księgowa Julia, a także Mariusz Babicz, lokalny dziennikarz sportowy, który pomógł medialnie w promocji maratonu.

Jednym z największych bohaterów dziesiątek edycji maratonu był bezapelacyjnie Zdzisław Wołoch, który opiekował się grupą idącą na dystansie 100 km. Warto nadmienić, że miał towarzyszyć grupie w najcięższym odcinku do 50 km. Ostatecznie nie zostawił grupy, aż do mety.

– Jak doszedłem do Gogołowic z moją wspaniałą grupą to oni ruszali dalej. Ja zostałem. Mówię jednak do siebie tak, odezwał się duch sportowy i rzekłem, że sobie nie wybaczę, że oni poszli, a ja zostałem. To już mój piąty raz. Ale do 2015 roku nie chodziłem na takim dystansie. Mam prawie 78 lat. Jak tak zacząłem myśleć to w końcu zadzwoniłem do Janka Dolezińskiego i mówię, że idę! Do Krzeczyna Małego szedłem sam, a później ich dogoniłem i razem doszliśmy do mety. Grupa koleżeńska, wspaniała i zgodna! To nieopisane szczęście i radość, że na koniec radośnie przekraczasz tą metę z grupą – podkreśla Zdzisław Wołoch, nastraszy uczestnik maratonu.

Na spotkaniu podsumowującym maraton nasunęło się wiele spostrzeżeń. Między innymi takie, iż w kolejnych edycjach na pewno w punktach żywnościowych należy zwiększyć liczbę niektórych owoców, a w regulaminie na stałe ma być zawarta kwestia jazdy z kaskiem na rowerze.  

Fot. Andrzej Dubicki (STP Wędrowiec)


POWIĄZANE ARTYKUŁY