Czwarta wygrana z rzędu

12

KGHM Zagłębie Lubin pokonało w meczu 28. Kolejki I Ligi Wisłę Płock 1:0. Katem płocczan okazał się nie kto inny jak Iljan Micański. Dla podopiecznych Oresta Lenczyka była to czwarta wygrana z rzędu.

Spotkanie zaczęło się od badania sił w obydwu zespołach. Minimalnie lepsze wrażenie sprawiali jednak lubinianie, którzy próbowali wypracowywać sobie składne akcje grając atakiem pozycyjnym. Jednak pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie płocczanie, w 15. minucie "oko w oko" z Aleksandrem Ptakiem stanął Szabat. Zawodnik Wisły minął bramkarza Zagłębia po czym odskoczyła mu piłka… i trafiła w słupek. Był to początek lepszej gry Nafciarzy w tym spotkaniu. Trzy minuty później i znów Gregorek uderza na bramkę Zagłębia – tym razem z problemami ale lepszy Ptak. Do końca pierwszej połowy brakowało już składnych akcji. W drużynie z Płocka wyróżniał się Karol Gregorek, zaś wśród lubinian niezłe spotkanie rozgrywali Hanzel, Costa oraz Pawłowski.

Druga połowa zdecydowanie należała do Miedziowych. W 56. minucie strzelać próbował Bartczak, jednak jego strzał został zablokowany. Piłka wróciła pod jego nogi i po raz kolejny z ok. 16 metrów uderzał piłkarz Zagłębia, lecz piłka zamiast do bramki trafiła do Costy, który z ostrego kąta strzelił ponad bramką. Dwie minuty później kolejna groźna akcja Zagłębia, po dośrodkowaniu Kolendowicza, Bartczak zgrywa piłkę do Micańskiego, który strzela niecelnie. 63. Minuta i kolejna sytuacja pod bramką bramkarza gości. Po podaniu Pawłowskiego bardzo bliski strzelenia swojego premierowego gola w barwach lubinian był Costa, jednak Melon popisał się fantastyczną paradą. Dwie minuty później Melon był już bez szans, Stasiak podał wprost na głowę Micańskiego a ten bardzo dokładnym strzałem zdobywa swoją 21. bramkę w tym sezonie. Na niespełna 15 minut przed końcem spotkania w polu karnym lubinian doszło do zderzenia Mateusza Żytki i Michała Stasiaka w wyniku czego obydwoje musieli opuścić boisko z powodu urazu. Zagł miało jeszcze szansę na bardziej okazałe zwycięstwo, lecz po podaniu Kolendowicza do Micańskiego, bułgar minął bramkarza gości jednak znalazł się przy linii końcowej boiska nie odważył się uderzyć z bardzo ostrego kąta.

źródło: przegladligowy.pl

LL


POWIĄZANE ARTYKUŁY