Czas epidemii tylko ich wzmocnił

3443

Choć prawdziwej rodziny im nie zastąpią to jednak robią wszystko, by sprawić, że każdy kto tu trafia, poczuł się jak w domu. Mowa o pracownikach i wychowawcach Powiatowego Centrum Opieki i Wychowania w Lubinie, które zrzesza trzy placówki opiekuńczo-wychowawcze i daje schronienie 42 osobom. W tym roku mija 7 lat odkąd dzieci są „na swoim”, po tym jak przenieśli się tu z dawnego Domu Dziecka ze Ścinawie. Jak placówka radziła sobie w trudnym czasie epidemii?

Są różne powody, przez które dzieci tu trafiają. – Najczęściej są to uzależnienia rodziców, zarówno od substancji psychoaktywnych, jak i alkoholu, co w konsekwencji powoduje, że dzieci pozostają bez opieki. Wówczas to placówka zapewnia opiekę takim dzieciom. Bywa też, że dzieci trafiają do na skutek domowej przemocy – mówi Alicja Przystupa, dyrektor PCOiW w Lubinie.

– Czas pobytu dzieci w placówkach rodzice powinni wykorzystać na poukładanie swoich spraw, odbycie terapii, podjęcie pracy, czy uczestnictwo w treningach kompetencji rodzicielskich. Od początku pobytu dzieci wychowawcy i specjaliści pracują z dziećmi i rodzicami nad powrotem dzieci do domu. I zdarzają się przypadki, że dzieci wracają do rodziców, którzy z tej sytuacji wyciągnęli wnioski i są w stanie zaopiekować się swoimi pociechami – dodaje.

Wychowankowie, którzy ukończą 18 lat mają możliwość pozostać w placówce. Warunkiem koniecznym jest jednak kontynuowanie nauki. Po uzyskaniu pełnoletniości to wychowankowie decydują, czy chcą wrócić do domów, rozpocząć samodzielne życie, czy pozostać w  placówce do ukończenia kolejnych etapów edukacyjnych. 

Jeśli jednak zdecydują się odejść, zgodnie z planem usamodzielnienia, wówczas mogą liczyć na finansowe wsparcie ze strony placówki.

– Co do zasady w naszym centrum, jako pieczy instytucjonalnej, mogą przebywać dzieci powyżej 10 roku życia. To już prawie nastolatki. Z nimi praca wygląda inaczej niż z maluszkami. A maluchy zostają umieszczane tylko w trybie interwencyjnym, kiedy policja potrzebuje zabezpieczyć je w sytuacji kryzysowej. Natychmiast poszukiwane są dla nich miejsca w rodzinnej pieczy zastępczej, czyli w rodzinach zastępczych lub w rodzinnych domach dziecka, które funkcjonują na zupełnie innych zasadach niż instytucjonalne placówki opiekuńczo-wychowawcze – wyjaśnia Alicja Przystupa.

Czas epidemii zaskoczył nas wszystkich, a rządowe obostrzenia mocno utrudniły codzienne życie wielu Polaków. Wolność jeszcze bardziej została ograniczona w ośrodkach szkolno-wychowawczych, takich jak ta w Lubinie. – Podejmowane decyzje zawsze wiązały się z ogromnym ryzykiem, a niejednokrotnie czuliśmy się jak saperzy na polu minowym. Bo z jednej strony ograniczały nas obostrzenia ogólne dla wszystkich, a z drugiej polecenie wojewody, by dzieci izolować w placówkach – zauważa dyrektor.

I w tej izolacji wytrwali do dziś. Jak podkreślają wychowawcy, to była trudna decyzja, ale ważna z punktu widzenia zdrowia dzieci i bezpieczeństwa pracy. Ale nawet w tej nieciekawej sytuacji, w jakiej się znaleźli, potrafili znaleźć pozytywy i drzemiący w niej potencjał.  

Był to dla nas czas, w którym poznaliśmy prawdziwych przyjaciół. Na apel pana starosty o wsparcie pedagogiczne i terapeutyczne odpowiedziało kilka osób, którym serdecznie dziękujemy. Nie byliśmy też gotowi finansowo do ponoszenia wydatków na rękawice, fartuchy, maseczki czy inne środki ochrony osobistej. I w tym zakresie zostaliśmy wsparci płynami do dezynfekcji, za co dziękujemy Energetyce Lubin, maseczkami, za co dziękujemy wszystkim darczyńcom, którzy je dla nas uszyli maseczki. Ale wsparcie płynęło z różnych stron. Fundacja Przyjaciół Dzieci z Autyzmem „Dar Losu” z Lubina obdarowała nas narzędziami i materiałami niezbędnymi do zagospodarowania ogrodów, a to w czasie izolacji było inspiracją i przyczynkiem do odkrycia nowego hobby.  Zdalne nauczanie nie mogłoby się odbywać bez tabletów, który pozyskaliśmy od Fundacji Polsat i PLUSa. Pomoc nadal do nas napływa, a to w postaci kolejnych sadzonek do ogrodów, a to pizzy czy lodów dla dzieci. To coś więcej niż tylko darowizna. To świadomość, że nie jesteśmy sami. Dziękujemy i prosimy, bądźcie z Nami!

– wylicza Alicja Przystupa.

Podopieczni lubińskich placówek nie pozostawały bierne na trudną sytuację panującą w kraju i na świecie. Chcąc również włączyć się w pomoc i mając przy tym ograniczone możliwości postanowiły piec ciasta, które następnie z laurką i miłym słowem zawożone były do ratowników medycznych, służb medycznych w MCZ oraz do Niebieskiego Parasola w Chojnowie.

A co najważniejsze, w tej nietypowej sytuacji, całkowitej izolacji od świata zewnętrznego trwającej ponad 12 tygodni dzieci potrafią dostrzec pozytywy.

– Poprawiliśmy oceny, dzięki wsparciu specjalistów – twierdzą zgodnie wychowankowie.– Zżyliśmy się ze sobą wszyscy, a ja odkryłam talent do pieczenia – dodaje Weronika. – A ja odkryłam swój talent do gotowania. I zżyłam się z innymi wychowankami i wychowawcami – wtóruje jej Amelia. – Nauczyłem się lepiej grać w piłkę nożną – cieszy się Aleks.

Tak dojrzała postawa, jaką prezentują wychowankowie PCOiW w Lubinie, to niewątpliwie ogrom pracy włożonej przez wychowawców, opiekunów i specjalistów, którzy nie zostali w domu, nie pracowali zdalnie, ale pomogli dzieciom przetrwać najtrudniejszy czas, a przede wszystkim pomogli znaleźć optymizm. Optymizm, którym dzieci i młodzież dzielą się z mieszkańcami Lubina.

– Choć ten rok jeszcze się nie skończył, my wiemy już, że otrzyma laur roku szczególnego. Po nim nic już nie będzie takie same, będzie już tylko lepiej i piękniej – kończy pani dyrektor.

Powiatowe Centrum Opieki i Wychowania w Lubinie obejmuje trzy placówki na terenie miasta. Mieszczą się one przy ul. Budziszyńskiej, Wierzbowej i Bilińskiego. Zostały one wybudowane przez powiat lubiński, przy wydatnym wsparciu środków unijnych. Wszystkie budynki są nowoczesne i w pełni wyposażone, począwszy od sprzętów kuchennych i łazienkowych po sprzęty biurowe, RTV czy kompletne wyposażenie sali komputerowej. Więcej pisaliśmy o tym m.in. tutaj


POWIĄZANE ARTYKUŁY