Afro i dredy, czyli nietypowo na głowie

3380

– Kiedy tylko wyjdę na ulicę, od razu wzbudzam zainteresowanie. Podchodzą, zagadują, pytają czy są prawdziwe. Co? Oczywiście włosy, których 19-letni Adrian Kaczkowski ma całe mnóstwo. Dziś jego fryzura afro ma szczególne znaczenie – 16 lipca przypada bowiem Dzień Dziwnych Fryzur.

Adrian Kaczkowski swoje ciemne na co dzień afro, niedawno przefarbował na jasny róż

Szampon, odżywka i grzebień do afro. Adrian „Afro” Kaczkowski każdego dnia musi zarezerwować nieco więcej czasu na poranną toaletę. A kiedy już wyjdzie z domu, też nie ma łatwo. – Ludzie na ulicy najczęściej pytają mnie czy to prawdziwe włosy. Wiele osób podejrzewa, że to peruka, niektórzy chcą nawet dotknąć albo pociągnąć, żeby się upewnić, że nie są to doczepione – opowiada Adrian. – Często też widzę, że przejeżdżające auta zwalniają, bo ktoś chce mi zrobić zdjęcie. Wtedy z przekory przyspieszam – śmieje się chłopak.

Czy fryzura afro ma związek z egzotycznymi korzeniami Adriana? Otóż nie. Po prostu jego rodzice mają kręcone włosy. – Zawsze miałem krótkie włosy, ale trzy lata temu zdecydowałem je zapuścić. Bylem jeszcze w drugiej klasie technikum i koleżanki przekonały mnie, żebym zapuścił afro. Na początku byłem do tego sceptycznie nastawiony. Pomyślałem: „Ok, najwyżej zapuszczę i zaraz zetnę”. Ale okazało się, że spodobała mi się ta fryzura, co więcej, odzwierciedla ona mój charakter. Jak te włosy jestem szalony i chaotyczny – zaznacza.

Takie włosy to też przepustka do świata modelingu i fotografii. – Wystąpiłem już w dwóch teledyskach, na pewno jestem też bardziej widoczny dla fotografów. Miałem już wiele propozycji sesji zdjęciowych, spodobało mi się modelowanie. Niestety jestem niski, więc jest mi trudniej, ale w tym kierunku chciałbym się realizować – mówi Adrian.

Nietypowa fryzura to też od wielu lat znak rozpoznawczy Katarzyny Pieli. Fotografka nosi dredy, które miejscami sięgają jej do pasa. Skąd pomysł? – Może trochę niestandardowo, bo chciałam wyrównać sobie proporcje ciała – zawsze miałam duży tułów, a małą głowę, więc wymyśliłam dredy – śmieje się Katarzyna Piela.

Katarzyna Piela od 20 lat nosi dredy

Dredy zrobiła 20 lat temu i nosi je do dziś. – Można z nich robić różne fryzury – warkocze, koki, nosić rozpuszczone – wylicza lubinianka. – Trzeba tylko uważać na ogniska lub tokarki – śmieje się.

Jak mówi fotografka, jej długie dredy nie budzą już takiego zainteresowania na ulicy, jak wtedy, gdy zrobiła je po raz pierwszy. – Dziś ta fryzura już nie szokuje. Przyglądają mi się co najwyżej ludzie starsi – ocenia Katarzyna. – Trochę zachodu jest tylko z jej pielęgnacją. Te włosy właściwie pierze się jak sweter. Trzeba do tego zużyć duże ilości szamponu. Jest to fryzura bardzo wymagająca, wymaga dużo czasu i cierpliwości. Poprawia się ją po prostu szydełkiem. Po każdym myciu wszystkie wystające włosy wkręca się z powrotem do środka – podsumowuje.

Czy takie włosy bywają uciążliwe w codziennym funkcjonowaniu? Katarzyna Piela zapewnia, że już się do nich przyzwyczaiła. Ale wspomina jedną anegdotkę. – Na studiach musiałam je przyciąć, bo nie mieściły mi się w żaden czepek kąpielowy, a basen trzeba było zaliczyć – dodaje na koniec.


POWIĄZANE ARTYKUŁY