– Mamo, czy babcia żyje? – zapytał przestraszony chłopiec, w obawie o krewną, która poszła robić zdjęcia. Mała dziewczynka zaczęła płakać. W oczach wielu osób pojawiły się łzy. Silne emocje wywołało, to co zobaczyli dziś po południu przy Wzgórzu Zamkowym, choć było to jedynie odtworzenie wydarzeń sprzed trzydziestu lat.
Były strzały, huk, dym i krzyki przerażonych ludzi. Uzbrojone oddziały ZOMO oraz cywile. Kilka grup rekonstrukcji historycznej, według przygotowanego wcześniej scenariusza, zainscenizowało Zbrodnię Lubińską.
– Scenariusz rozpisany był na dziesięć scen. Pisałem go dwa tygodnie, w oparciu o literaturę i to, co znalazłem w internecie – mówi Michał Kępiński z Grupy Rekonstrukcji Historycznej Milicji Obywatelskiej z Warszawy, który dziś odegrał rolę milicjanta. – Z innymi grupami porozumiewaliśmy się przez internet, a dziś, już tu na miejscu, zrobiliśmy próbę.
Wszystkie rekwizyty, którymi posłużyły się grupy, są oryginalne i pochodzą z demobilu – milicyjne nyski, mundury, broń. Jak przyznają członkowie grup rekonstrukcji, nie jest łatwo takie znaleźć.
– Robimy wiele inscenizacji, co roku na przykład w Warszawie w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Na początku była obawa, jak zareagują ludzie, którzy będą nas oglądać, ale nigdy nie spotkaliśmy się z negatywnymi ocenami – dodaje Michał Kępiński. – Zazwyczaj ci, którzy nas oglądają najpierw podchodzą do tego na luzie, ale w trakcie atmosfera gęstnieje i widać na twarzach widzów duże emocje.
Po zakończeniu rekonstrukcji w Lubinie najpierw zapanowała cisza, potem aktorzy usłyszeli oklaski. – I to właśnie te oklaski są dla nas najlepszą nagrodą – stwierdza Kępiński.
W dzisiejszej inscenizacji wzięły udział Grupy Rekonstrukcji Historycznej: Milicji Obywatelskiej z Warszawy, Sojusz z Trójmiasta, Festung Breslau z Wrocławia, Ludności Cywilnej z Mławy oraz Chrobry I ze Zduńskiej Woli.