Żona wyjęła mu ten nóż z brzucha

34

Po dwóch miesiącach przerwy do sądu wróciła dziś sprawa dźgnięcia nożem nauczyciela Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących Wacława Gniewka. „Co ja najlepszego narobiłam!” – tak zdaniem pokrzywdzonego krzyknęła oskarżona dyrektorka szkoły, zaraz po tym, jak wbiła mu nóż w brzuch.

To już druga rozprawa w tej sprawie. Na poprzedniej zeznawała dyrektorka Beata Grzelińska, która od początku stawia sprawę jasno – to pedagog sam wbił sobie nóż, by w ten sposób pogrążyć swoją szefową.

Nauczyciel złożył dziś przed sądem zupełnie inne wyjaśnienia. Ze szczegółami opisał sytuację z 16 listopada ubiegłego roku. Jak wspomina, bardzo się wtedy spieszył na lekcje w drugiej szkole i wszedł tylko na chwilę, by zapytać o zepsute od dawna komputery.

– Pani dyrektor po raz kolejny zapewniła mnie, że komputery zostaną naprawione. Ale tak było już kilka razy i czułem, że kłamie. Pytałem też o inne sprawy: dlaczego pani dyrektor wypowiedziała mojej żonie stanowisko sekretarza szkoły, dlaczego zwolniła kadrową, o przetarg na wyłonienie firmy, która naprawia komputery. Niewiele się dowiedziałem – opowiada poszkodowany Wacław Gniewek. – Wtedy nagle zadzwonił telefon. Pani dyrektor wstała od stołu, podeszła do biurka i odebrała. Stała do mnie tyłem, więc ja też wstałem żeby mnie widziała – opisuje szczegółowo.

Nauczyciel zeznał też, że w międzyczasie oskarżona dyrektorka w jednej ręce trzymała telefon, a drugą jakby czegoś szukała na biurku. – Wtedy usłyszałem stuknięcie, jakby ktoś wchodził do środka. Odwróciłem się, a jednocześnie powiedziałem pani dyrektor, że tak tych spraw nie zostawię. Że pójdę do mediów. Krzyknęła tylko „nigdzie nie pójdziesz”, a gdy znów się do niej odwróciłem, poczułem silny ból w lewej stronie brzucha – dodaje.

Gniewek wspomina też, że odepchnął dyrektorkę i wtedy ta miała krzyknąć „co ja najlepszego narobiłam”. Potem, jak mówi, wszystko działo się tak szybko, że niewiele pamięta. Do sekretariatu weszła żona z jeszcze jedną pracownicą szkoły. I to żona wyjęła mu z brzucha nóż, po czym pomogła mu przejść do sekretariatu. – Kiedy tam siedziałem na krześle, zobaczyłem, że pani dyrektor chce wyjść. Wstałem z wyciągniętymi rękoma, żeby ją zawrócić. Ktoś mówił coś o policji, więc chciałem żeby tam na nią zaczekała – kończy pedagog.


POWIĄZANE ARTYKUŁY