Jednej nocy okradli kilkanaście samochodów. Na szczęście ich proceder został już ukrócony. A wszystko dzięki jednemu z policjantów, który wracał po służbie do domu oraz czujnemu mieszkańcowi Lubina, który – co więcej – był jedną z ofiar rabusiów.
– Do zatrzymania doszło po tym, jak policjant z wydziału prewencji lubińskiej komendy powiatowej, wracając po służbie do domu, zauważył młodego mężczyznę kręcącego się przy samochodach na jednym z parkingów osiedla Centrum – mówi aspirant sztabowy Jan Pociecha z lubińskiej policji. – Gdy chciał sprawdzić, co młody człowiek tam robi, ten na widok policjanta wbiegł do jednej z klatek schodowych pobliskiego bloku mieszkalnego – dodaje.
Funkcjonariusz powiadomił dyżurnego. Po sprawdzeniu najbliższej okolicy okazało się, że okradziono kilkanaście zaparkowanych tam aut. – Ich łupem padły głównie radioodtwarzacze, nawigacje i elementy wyposażenia samochodów. Na podstawie informacji przekazanych przez funkcjonariusza, który zauważył jednego z mężczyzn, policjanci z wydziału kryminalnego lubińskiej komendy ustalili miejsce zamieszkania podejrzewanego o włamania i kradzieże – tłumaczy Jan Pociecha.
22–letni mężczyzna, który w chwili zatrzymania był kompletnie zaskoczony wizytą policjantów w domu, trafił do policyjnego aresztu. W krótkim czasie, jeszcze tego samego dnia wpadł także jego wspólnik. – Po południu mężczyzna postanowił przenieść skradzione w nocy przedmioty w inne miejsce. Jednak zrobił to na tyle niefortunnie, że rozerwała mu się reklamówka z fantami, a skradzione przedmioty wysypały się wprost pod nogi przechodnia – notabene jednego z pokrzywdzonych – opowiada rzecznik policji.
Mężczyzna wśród leżących przedmiotów rozpoznał swoją własność. Razem z innym mężczyzną zatrzymał 20–latka, a potem przekazał go policjantom.
– Obecnie funkcjonariusze wyjaśniają szczegółowo wszystkie okoliczności tej sprawy. Sprawdzają m.in. czy zatrzymani nie mają na swoim koncie jeszcze innych tego typu czynów. Przypomnijmy, że za włamanie i kradzież grozi kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności – przestrzega Jan Pociecha.