ŚCINAWA. 23 pracowników, czyli zdecydowana większość załogi z Powiatowego Centrum Wychowania i Opieki w Ścinawie jest oburzona publikacjami, które w ostatnim czasie ukazały się na ich temat w mediach. Przysłali do nas list otwarty, w którym podkreślają, że zarzuty kierowane pod ich adresem są bezpodstawne i nieprawdziwe.
Sprawa wypłynęła nagle. Niektóre z mediów, szczególnie te nieprzychylne władzom powiatu, podpierając się anonimowymi doniesieniami, nie zostawiły na domu dziecka i jej dyrekcji suchej nitki. Zarzuty były wręcz porażające: brak podstawowych środków higieny dla podopiecznych placówki, ograniczone porcje jedzenie, a nawet podejrzenia o molestowaniu.
Także w oparciu o anonimy w domu dziecka zlecono kontrolę z urzędu wojewódzkiego oraz przedstawicieli Rzecznika Praw Dziecka. Jak już pisaliśmy, jej wyniki pokazały, że żaden z zarzutów nie potwierdził się. Sprawa więc ucichła. Ale jak przyznaje dyrektor placówki, tylko na zewnątrz.
– Oczywistym jest, że w tak nerwowej atmosferze ciężko było nam pracować. Więc odetchnęliśmy z ulgą, że to wszystko się już skończyło i możemy spokojnie wrócić do naszej pracy, do pracy z dziećmi – tłumaczy szefowa domu dziecka, Ewa Cieślowska. – Ale w całych tych zawirowaniach najbardziej ucierpiały dzieci. Nasi podopieczni czytali komentarze w internecie, są świadomi tego, co się na nasz temat wypisywało i dopiero teraz, kiedy emocje powoli opadają, zaczynają odreagowywać ten stres – dodaje.
Jedni z podopiecznych zamknęli się w sobie, inni stali się bardziej pobudzeni, wręcz agresywni. – Trudniej nam teraz z nimi pracować, tym bardziej, że większość zanim do nas trafiła, nie miała łatwego życia – przyznaje Ewa Cieślowska. – Musimy teraz na spokojnie wszystko im tłumaczyć, wyjaśniamy, czym jest plotka i jak bardzo może komuś zaszkodzić – wyjaśnia.
Z tego względu na jednym z zebrań na temat bieżącej działalności placówki, pracownicy zdecydowali, że przygotują list otwarty do mediów. Na spotkaniu obecna była większość pedagogów, którzy postanowili wystąpić z imienia i nazwiska, by wyrazić swoje oburzenie. – Nie jesteśmy autorami tych listów, które w tak łatwy i prosty sposób są umieszczane na portalach – podkreślają oburzeni.





