LUBIN. – Te informacje są nieprawdziwe i oparte na donosach. Cieszymy się jednak, że dom dziecka skontroluje nadzór wojewody i rzecznik praw dziecka, bo to raz na zawsze wyjaśni i zamknie tę sprawę – tak władze powiatu skomentowały dziś doniesienia niektórych mediów o licznych nieprawidłowościach w Powiatowym Centrum Opieki, Wychowania i Adopcji w Ścinawie.
– Niepokoi nas, że podawane są niepotwierdzone informacje, bo przede wszystkim godzi to w dobro tej placówki – stwierdza starosta Tadeusz Kielan.
Nim do mediów zaczęły docierać anonimy, powiat we własnym zakresie przeprowadził kontrolę w placówce. Istniały bowiem podejrzenia, że za czasów szefowania poprzedniej dyrektorki doszło do licznych naruszeń.
– Mamy trzy księgi ze szczegółowymi wynikami kontroli, która wykazała liczne nieprawidłowości. Istniały braki w dokumentacji, dokumenty mniej wygodne na polecenie pani dyrektor Bałasz były niszczone. Przykładem jest też remont poddasza placówki, który przeprowadzono w 2008 roku. Przeznaczono na niego ponad 500 tys. zł, a brakuje prac na około 300 tys. zł. Nie wykonano m.in. wentylacji, przez co pomieszczenia i tak nie nadają się do użytku – mówi wprost wicestarosta Krzysztof Maj.
Nieprawidłowości jest więcej: w prowadzeniu dokumentacji urzędowej, a w szczególności kadrowo-księgowej, zagubienie części dokumentacji oraz usiłowanie zniszczenia pozostałej części (dokumentacja przetargowa, postanowienia i wyroki sądu rejonowego wydział rodzinny i nieletnich), nieprawidłowości w zarządzaniu darami i niewłaściwe ich magazynowanie , przez co są zawilgocone i zagrzybione, a niektóre jak telewizory czy mp4, zupełnie poginęły.
W związku z tym zwolnione zostały już dwie osoby – kadrowa i księgowa. Powiat szykuje też wnioski do prokuratury. – Bo konsekwencje tych złych decyzji dom dziecka ponosi do dzisiaj – dodaje starosta Kielan.
Zarząd starostwa podejrzewa, że właśnie ta kontrola może mieć związek z obecnymi donosami wysyłanymi do mediów. – Prawdopodobnie ktoś chce zatuszować tę sytuację i odwrócić uwagę mediów – podejrzewa Krzysztof Maj. Powiat nie wyklucza jednak, że jeśli kontrole z zewnątrz wykażą, że coś jest na rzeczy, wobec pracowników, którzy dopuścili się naruszeń, zostaną wyciągnięte konsekwencje.
Przypomnijmy, że donosy to nie pierwsza taka sytuacja w ścinawskim domu dziecka. Podobne sytuacje zdarzały się już, kiedy dyrektorką przed Ewą Cieślowską była Joanna Bałasz. Problemem prawdopodobnie nie jest więc dyrektor. – Coś jest na rzeczy, dlatego tym bardziej ważne są dla nas wyniki tych niezależnych kontroli – kończy Tadeusz Kielan.
O sprawie pisaliśmy tutaj: www.lubin.pl/aktualnosci,17864,dom_dziecka_na_celowniku.html