LUBIN. – Zszokowała mnie wysokość mandatu, ale nie znam taryfikatora, więc przyjęłam – mówi lubinianka. Nie ma wyjścia, zapłacić musi, ale zapewnia, że złoży skargę na policjantów, którzy wlepili jej tysiąc złotych mandatu.
– Wyjeżdżałam z galerii, zadzwonił telefon, więc odebrałam. Po chwili zatrzymała mnie policja – opowiada kobieta, która zadzwoniła do naszej redakcji. – Za prowadzenie samochodu i rozmowę przez komórkę dostałam tysiąc złotych mandatu – dodaje, z początku nie przyznając, że mandat obejmował jeszcze inne wykroczenia.
– Ta pani otrzymała mandat za zbieg wykroczeń. Rozmawiała przez telefon prowadząc samochód i nie miała przy sobie dowodu rejestracyjnego ani ubezpieczenia OC – wyjaśnia aspirant sztabowy Jan Pociecha, rzecznik lubińskiej policji.
Tysiąc złotych to maksymalna wysokość mandatu w tym przypadku. Dolnej granicy nie ma.Lubinianka przyznaje, że została pouczona, że może nie przyjąć tej kary i wtedy sprawa trafi do sądu, ale nie znała taryfikatora, więc mandat przyjęła. – Prowadzę samochód od wielu lat, wożę dziecko, więc jeżdżę ostrożnie, nie musiałam nigdy zaglądać do taryfikatora – mówi. – Mąż w domu uświadomił mi dopiero, że tysiąc złotych to jakaś nieprawdopodobna suma za mandat – dodaje.
Kobieta poszła na policję. Dowiedziała się, że mandat został nałożony zgodnie z prawem, ale może złożyć skargę. – Tak zrobię – zapewnia. – Za nierzetelne informowanie przez policjantów o wysokości mandatu. Przykro też, że policjantów nie stać było na jakąkolwiek życzliwość.