Władze PeBeKi twierdzą, że nie stać ich na podwyżki dla pracowników. Ci z kolei chcą otrzymywać pensje wyższe o kilkaset złotych. Uważają, że im się należą. Spór toczy się już od trzech miesięcy. W najbliższy wtorek kolejne spotkanie, decydujące.
Jeśli strony się nie dogadają, w PeBeCe odbędzie się referendum i załoga firmy zdecyduje, czy rozpocząć strajk, czy też nie. – Jestem jednak dobrej myśli – mówi Dariusz Sienkiewicz przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Dołowych PeBeKa, który toczy spór z zarządem firmy.
Do tej pory szefostwo spółki nie przedstawiło pracownikom własnych propozycji. Twierdzi, że firmy nie stać na podwyżki. Zaś ZZPD ma trzy postulaty, chce podwyżki stawek osobistego zaszeregowania o 300 zł dla wszystkich pracowników zatrudnionych pod ziemią, jednorazowej wypłaty w wysokości 2 tysięcy zł dla wszystkich pracowników spółki oraz zwiększenia Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych o kwotę 1,3 mln zł, z przeznaczeniem na bony świąteczne (tzw. karpiowe).
Pracownicy PeBeKi liczą, że na wtorkowym spotkaniu (25 maja), które nazywają „spotkaniem ostatniej szansy”, władze firmy jednak zaproponują jakieś ugodowe rozwiązanie i przedstawią swoje propozycje podwyżek.