Prezydent Duda przeciwko odkrywce

51

– Historia przyznaje nam rację – tak przeciwnicy kopalni odkrywkowej z naszego regionu komentują wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy, który skrytykował budowę odkrywki w Wielkopolsce. – Jestem zbudowany wsparciem prezydenta, skierowanym do przeciwników kopalni odkrywkowych. Chciałbym powiedzieć – trzymamy za słowo panie prezydencie! – komentuje Tomasz Waśniewski, współzałożyciel Społecznego Komitetu „Stop Odkrywce” i Ogólnopolskiej Koalicji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE".

Podczas ostatniej wizyty w Gostyniu prezydent Duda skrytykował plany powstania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego na złożu Poniec-Krobia-Oczkowice. – Nie wolno takich rzeczy robić wbrew głosowi społeczeństwa – mówił w Gostyniu prezydent. – Nie mam żadnych wątpliwości, że głos państwa w tej sprawie powinien mieć przeważające znaczenie – dodał prezydent, jednocześnie sugerując nawet możliwość rozstrzygnięcia sporu w drodze głosowania, czyli referendum.

Podczas spotkania mieszkańców z głową państwa obecni byli reprezentanci środowisk lokalnych sprzeciwiających się budowie odkrywki ze Stowarzyszenia „Nasz Dom”. To stowarzyszenie należy też do Ogólnopolskiej Koalicji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”, która powstała, gdy samorządowcy z okolic Lubina i Legnicy walczyli z budową kopalni odkrywkowej na złożu Legnica.

Przeciwnicy kopalni wręczyli prezydentowi petycję, w której zwracają się z prośbą o pomoc w walce z planami budowy odkrywki. W piśmie zawarto między innymi najważniejsze ustalenia na temat skutków powstania kopalni. Zdaniem ekspertów powstanie kopalni będzie miało druzgocący wpływ na region w obszarach: środowiskowym, gospodarczym i społecznym.

Taka postawa Andrzeja Dudy to bardzo dobra wiadomość dla przeciwników odkrywki na naszym terenie. Przez lata szukali wsparcia u władz krajowych, potem także w Unii Europejskiej. Dziś znaleźli je u nowego prezydenta RP.

– Z przykrością stwierdzam jednak, że mieszkańcy naszego regionu, gdzie przed sześcioma laty odbyły się ważne i wiążące referenda „antyodkrywkowe”, nigdy nie doczekali się nawet słowa wsparcia od przedstawicieli władz naszego państwa. Wręcz odwrotnie – samorządowcy, inicjatorzy referendów, spotykali się przez lata z niechęcią, brakiem woli dialogu czy wręcz ponadstandardowym zainteresowaniem służb, mającym zniechęcić ich do walki o uznanie woli mieszkańców swoich gmin. Wsparcia musieli szukać poza granicami Polski w instytucjach UE. Dziś być może nie byłyby już potrzebne petycje, demonstracje, pisma i apele – decyzja mieszkańców byłaby po prostu uwzględniona bez konieczności wieloletniej walki o jej respektowanie. Historia zdaje się przyznaje nam rację – komentuje na koniec Tomasz Waśniewski.


POWIĄZANE ARTYKUŁY