„Córki dancingu” w Kulturze Dostępnej

47

Film „Córki dancingu”, który zebrał bardzo dobre recenzje, będzie można obejrzeć w najbliższy czwartek, 22 września, w cyklu Kultura Dostępna w lubińskim Heliosie.

Fot. Kuba Kijowski
Fot. Kuba Kijowski

Seans rozpocznie się o godzinie 18.

Dwie nastolatki – Złota i Srebrna – lądują w środku tętniącego muzyką, mieniącego się światłami neonów i cekinów świata warszawskich dancingów lat 80. Nie są to jednak zwyczajne dziewczyny, tylko syreny, które próbują poznać i zrozumieć, czym jest bycie kobietą w otaczającej je rzeczywistości. Dołączają do muzyków zespołu Figi i Daktyle, z dnia na dzień stając się sensacją nocnego życia stolicy. Pochłonięte przez miłość i rodzące się namiętności, na chwilę zapominają o swojej prawdziwej naturze. Ale wystarczy jedno złamane serce, by sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Kultura Dostępna, w której będzie można obejrzeć tę produkcję, to projekt, dzięki któremu szersze grono widzów może skorzystać z kinowych propozycji, obejmujących polskie produkcje filmowe. Seanse w ramach tego cyklu odbywają się w każdy czwartek, zawsze o godzinie 18, a cena biletu wynosi 10 złotych.

Recenzja Łukasza Maciejewskiego

„Córki dancingu”

Chyba najbardziej lubię w kinie zaskoczenia. Idziemy na film, niewiele albo prawie nic o nim nie wiemy, i nagle, z reguły już po pierwszych minutach, okazuje się, że wszystko, czego mogliśmy się ewentualnie spodziewać, jest nieprawdą. Film nas zaskakuje, szokuje, a czasami zachwyca.

To właśnie przypadek „Córek dancingu”, ekstrawaganckiego debiutu Agnieszki Smoczyńskiej, który przebojem zdobywa kolejne europejskie i światowe festiwale. Dlaczego? Jest odważny, inny, niepokojący, a Smoczyńska demonstruje oryginalną formę filmową i styl.

Zanim będą z mojej strony pochwały – przestroga. To na pewno nie jest film dla każdego. PR-owe zapowiedzi, że mamy do czynienia z musicalem, polskim „Chicago”, są prawdziwe tylko częściowo. „Córki dancingu” to raczej anty-musical. Owszem, są popowe standardy w stylu „Daj mi tę noc” czy „I feel love” w wykonaniu gwiazd polskiego kina, jest sporo nowej muzyki napisanej przez siostry Wrońskie z zespołu „Ballady i Romanse”, ale to nie muzyka stanowi o sile tego filmu.

Jeżeli klasyczny, hollywoodzki musical kojarzy się z przesytem, brokatem i wielkimi namiętnościami, to polska wersja jest abstrakcyjną opowieścią o dwóch syrenach-siostrach – Srebrnej i Złotej, które ni stąd, ni zowąd, trafiają w sam środek tanecznego dansingu z lat osiemdziesiątych, ze stroboskopową kulą, połyskującymi gorsetami i podpitymi facetami. Film Smoczyńskiej to połączenie zacietrzewienia społecznego z domieszką melodramatu, a nawet horroru.

Kinga Preis, odtwórczyni jednej z głównych ról w „Córkach dancingu”, tak mi opowiadała: „Kiedy pierwszy raz przeczytałam scenariusz, nic z tego nie zrozumiałam, myślałam że ktoś sobie ze mnie po prostu zażartował, takie to było dziwne i nieobliczalne. Ale ta dziwność właśnie mnie zaciekawiła. Po jakimś czasie reżyserka odezwała się znowu. Spotkałam się z nią i zmieniałam zdanie. Ta dziewczyna naprawdę wie, czego chce. Wspaniała robota”.


POWIĄZANE ARTYKUŁY