Pierwsza naukowa wzmianka o „wiercipiętach” pochodzi z połowy XIX wieku. Od tamtej pory dużo się zmieniło – dzieci i dorośli cierpiący na ADHD nie tylko mogą otrzymać szybką diagnozę, ale też odpowiednie wsparcie terapeutyczne. Psycholog kliniczny Małgorzata Chrzan z Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie wyjaśnia, jak prawidłowo rozpoznaje się to zaburzenie i kiedy szukać fachowej pomocy.
Na zespół nadpobudliwości ruchowej z deficytem uwagi zwrócił uwagę niemiecki psychiatra i pisarz Heinrich Hoffman, który w książeczce dla dzieci „Der Struwwelpeter” (pol. „Staś Straszydło”) opisał postać Pawełka-wiercipięty. Musiało jednak minąć jeszcze dużo czasu, zanim lekarze otrzymali zestaw narzędzi do rozpoznania, czy mają do czynienia z maluchem, który jest po prostu żywiołowy, czy z dzieckiem, któremu przez całe już życie ciężko będzie skupić uwagę.
ADHD to zaburzenie neurologiczne, które wymaga leczenia. Z większością pacjentów zostanie już przez całe życie.
– To konkretna jednostka chorobowa, która ma swój obraz w mózgu i wymaga skomplikowanej diagnostyki, którą możemy przeprowadzać dopiero powyżej czwartego roku życia – mówi Małgorzata Chrzan. – Ponieważ są to zaburzenia bezpośrednio w układzie nerwowym, potrzebna jest diagnostyka neurologiczna i dodatkowo psychiatryczna. Przede wszystkim wykonuje się badanie EEG, w którego zapisie widać określone zmiany. Nie można stwierdzić, że dziecko ma ADHD tylko na podstawie obserwacji jego zachowania – podkreśla.
Chociaż do diagnozy ocena zachowania nie wystarczy, to jednak jest ono pierwszym sygnałem zaburzenia.
Zaczyna się od płaczu i bezsenności
To, co jako pierwsze zaczyna niepokoić rodziców, to fakt, że ich pociecha zwyczajnie nie potrafi zasnąć. Zmęczone i rozdrażnione dziecko nieustannie płacze, nie ma apetytu. Potrzebuje ciągle nowych bodźców, ale żaden z nich nie potrafi przyciągnąć jego uwagi na dłużej.
Gdy zaczyna raczkować i chodzić, wyraźnie widać, że nie ustaje w ruchu. Zabawki są dobre, jeśli są kolorowe, głośne i poruszają się.
– Nie interesują ich klocki ani żadne inne zajęcia, które wymagałyby od nich wysiłku i koncentracji. Nie są w stanie nawet utrzymać wzroku w jednym miejscu ani nawet na krótką chwilę zająć się jedną rzeczą. Nie potrafią się bawić, bo to wymaga skupienia na fabule zabawy. Czasem są w stanie zatrzymać się na oglądaniu bajki, ale są to bajki specyficzne – zawierają szybko zmieniające się obrazy, są głośne, generują mnóstwo bodźców w krótkim czasie – opowiada ekspertka DCZPDM.
Trudność ze skupieniem jest właściwa naturze dzieci w wieku do 4-5 lat. Potem jednak powinny już być w stanie lepiej się koncentrować, na przykład wykonując jakieś zadania w przedszkolu. Dla malucha z ADHD robienie szlaczków będzie jednak nudą nie do wytrzymania.
– Na poziomie zerówki i pierwszej klasy staje się to już bardzo widoczne – dziecko z ADHD nie jest w stanie usiedzieć w ławce, wykonywać poleceń nauczyciela. Czasem samo otwarcie książki na zadanej stronie jest ponad ich możliwości – dodaje Małgorzata Chrzan.
Schody coraz bardziej strome
W wieku szkolnym dochodzą problemy związane z tym, że grupa rówieśnicza idzie do przodu – w rozwoju i nauce – a dziecko z ADHD zostaje za nią. Zaczyna odczuwać bolesne skutki odrzucenia, bo nie potrafi bawić się zespołowo, jest zbyt ruchliwe, zbyt głośne, przeszkadza. To dodatkowo potęguje ich stres, więc – żeby sobie z nim poradzić – wdają się w konflikty. Zaczynają się kłótnie, bójki, przepychanki.
Dzieci z tym zaburzeniem nie uczą się na własnych błędach, a codzienne czynności zajmują im więcej czasu niż innym. Często gubią różne rzeczy, wokół nich panuje bałagan, o wielu rzeczach zapominają. A jednocześnie jest ich wszędzie pełno. Gdy nad ich codziennością panują rodzice, chaos jeszcze nie daje się we znaki tak, jak to ma miejsce, gdy wchodzą w samodzielne życie. Bez odpowiedniej terapii dorosły z ADHD nie będzie w stanie poprowadzić swoich dorosłych spraw. Strome schody mogą się wówczas zamienić w równię pochyłą…
Co robić?
– Nie bagatelizować i poszukać fachowej porady – mówi krótko Małgorzata Chrzan. – Nie każda nadmierna ruchliwość i chęć intensywnej zabawy jest objawem tej choroby. Często jest to zwykła potrzeba rozwojowa, wręcz ludzka. Ale jeśli rodzice kilkumiesięcznego dziecko, które ciągle płacze, nie są w stanie go uśpić nawet na jedną noc, to już jest sygnał, że warto skontaktować się z terapeutą, by dowiedzieć się, jak sobie radzić z tymi zaburzeniami. Bo że mamy w takiej sytuacji do czynienia z zaburzeniem, to pewne – twierdzi.
Oprócz współpracy z terapeutą trzeba też opracować domowe schematy. Wprawdzie nuda powoduje nasilenie objawów, ale z drugiej strony sprzymierzeńcem jest np. stały rozkład dnia, niewielka ilość przedmiotów na biurku ucznia z ADHD czy spokojne kolory w mieszkaniu.
Nasilaniu objawów sprzyjają natomiast: krzyczenie, nadmierne karanie, niedostrzeganie osiągnięć, nadmierne wymagania nie dostosowane do możliwości dziecka.
Rodzice muszą też uspokoić siebie, by pomóc dziecku. Ich emocje są jednym z dużych stresorów dziecka. Muszą zaakceptować, że zaburzenie nie jest winą ani ich, ani tym bardziej dziecka. Muszą wiedzieć, kiedy pewne zachowanie to objaw zaburzenia, a kiedy dziecko zwyczajnie broi.