Związkowcy czekali, czekali, lecz się nie doczekali. Wciąż nie otrzymali odpowiedzi na swoje pismo-apel do premiera Donalda Tuska.
Liderzy organizacji pracowniczych z KGHM dwa tygodnie temu wysłali do premiera Tuska petycję, aby nie prywatyzował miedziowej spółki. Podpisy pod tym dokumentem złożyli przedstawiciele związków zawodowych Polskiej Miedzi oraz pięcioro posłów, którzy przybyli na spotkanie z pracownikami miedziowej spółki: Ryszard Zbrzyzny z SLD, Marzena Machałek, Elżbieta Witek i Piotr Cybulski z PiS, a także Janusz Mikulicz z PO. Z tej grupy wyłamała się jedynie posłanka Ewa Drozd z Platformy.
Później petycję podpisali także prezydenci Lubina i Głogowa oraz kilka innych osób związanych z polityką i samorządem. Pismo wysłano. Dotąd jednak odpowiedzi nie ma.
– Do dzisiaj nie ma żadnego odzewu od premiera na nasze pismo – mówi Józef Czyczerski, szef miedziowej „Solidarności”, którego podpis również widnieje pod apelem do premiera. – Widocznie władza ma taką moc, że może nas lekceważyć – dodaje z przekąsem, zapowiadając jednocześnie, że tak łatwo pracownicy KGHM nie odpuszczą i nie pozwolą na prywatyzację.
– Mówiliśmy, że będziemy się bronić przed prywatyzacją, bo to jest obrona nie tylko naszych miejsc pracy, ale i dobra narodowego, jakim jest miedź – dodaje lider miedziowej „Solidarności”.