Wbrew wcześniejszym zapowiedziom na dzisiejszej pikiecie w Miłoradzicach nie pojawił się żaden przedstawiciel górnictwa ani lobby węglowego. – To jest zwykłe tchórzostwo – krzyczą mieszkańcy sześciu gmin zagrożonych odkrywką.
Kilkadziesiąt osób zgromadziło się przed świetlicą wiejską w Miłoradzicach, by wyrazić swój zdecydowany sprzeciw wobec planów budowy kopalni węgla brunatnego. Oczekiwali też wypowiedzi ze strony przedstawicieli górnictwa, którzy wskazują na pozytywy budowy kopalni, a także akcentują konieczność jej powstania.
– Mówimy stop odkrywce – podkreśla Barbara Bobek z Rzeszotar. – Przyjechaliśmy tutaj licząc, że usłyszymy jakieś konkrety, czy kopalnia będzie i ewentualnie kiedy, ale widocznie druga strona boi się stanąć z nami twarzą w twarz – dodaje.
Nie tylko wśród mieszkańców, ale także wójtów i burmistrzów, widać było poirytowanie. Zamiast przyjechać na pikietę, lobbyści przemawiali ukryci w studiu radiowym. Zdaniem Stanisława Żuka, dyrektora kopalni Turów, samorządowcy robią mieszkańcom wodę z mózgu przed zbliżającymi się wyborami. W rozmowie z dziennikarzem radiowym podkreślał, że żadne decyzje jeszcze nie zapadły, przyznając jednocześnie, że odkrywka to jedyna forma wydobycia.
– To dyrektor robi ludziom wodę z mózgów, mówiąc, że tutaj się nic nie zniszczy, nic nie naruszy i że nie będzie się zmuszało ludzi do wysiedleń – bulwersuje się wójt Irena Rogowska. – Wszystkie decyzje zapadają po cichu, bez naszej wiedzy. Nowe rządowe ustawy określają terminy wywłaszczania pod rygorem natychmiastowej wykonalności – dodaje.
Dla mieszkańców kopalnia to dramat. Wielu z nich miało łzy w oczach.
– To jest gorsze niż wojna – mówiła Małgorzata Brodacka z Miłoradzic. – Zaciągnęliśmy z mężem kredyt na 30 lat, wybudowaliśmy dom, i co teraz z nami będzie? – pyta, spoglądając na kilkumiesięcznego synka.
– A ja niedawno się tu przeprowadziłem, urządziłem dom i znowu przyjedzie mi się wyprowadzać. Tylko dokąd? – uzupełnia Marek Żuk.