Została już tylko jedna

315

Kończy się pewna era – z Polski znikną budki telefoniczne. Być może jest to więc ostatnia szansa, żeby zadzwonić lub chociażby zrobić sobie zdjęcie z publicznym aparatem telefonicznym.

Jeszcze niedawno budka telefoniczna stała w pobliżu Muzy w Lubinie
Jeszcze niedawno budka telefoniczna stała w pobliżu Muzy w Lubinie

Gdy zapytać młodych, większość nigdy nie korzystała z budki telefonicznej. Teraz przecież każdy ma własną komórkę.

Na polskich ulicach budek telefonicznych pozostało bardzo niewiele.

W naszym powiecie są teraz cztery takie budki, choć jeszcze kilka miesięcy temu była jeszcze jedna, tuż obok Muzy w Lubinie. W samym mieście został już tylko jeden aparat w szpitalu przy ulicy Bema na oddziale dziecięcym. Po jednym aparacie telefonicznym znajdziemy: w Ścinawie, Miłosnej i Chobieni. W pierwszej z wymienionych miejscowości znajduje się on w sklepie Rolnik przy ulicy Kościuszki, w drugiej na stacji paliw przy drodze do Wrocławia. Zaś w ostatniej, w Chobieni telefon można znaleźć w przychodni zdrowia przy ulicy Parkowej 1.

Wkrótce znikną i one.

– Obecnie mamy ponad 4200 aparatów. Pozostały w więzieniach, szpitalach i po sztuce w gminie. Planujemy, że w przyszłym roku zdemontujemy wszystkie – poinformował na blogu rzecznik Orange Wojciech Jabczyński.

Z publicznych aparatów już prawie nikt nie korzysta. Rzecznik operatora jako przykład pokazuje Światowe Dni Młodzieży w Krakowie.

– Na prośbę organizatorów, zainstalowaliśmy na Błoniach 12 automatów telefonicznych na monety – złotówki i euro. Pielgrzymi wykonali z nich… 125 rozmów. W tym samy czasie tylko w sieci Orange mieliśmy 7,4 mln minut rozmów komórkowych i 31,145 mln wysłanych SMS – wylicza Wojciech Jabczyński.

W ostatnim czasie również i ta budka zniknęła. W Lubinie została tylko jedna, w szpitalu
W ostatnim czasie również i ta budka zniknęła. W Lubinie została tylko jedna, w szpitalu

Pierwsze automaty pojawiły się na polskich ulicach na początku lat 60. Pozwalały tylko na rozmowy lokalne i płaciło się monetą 1 zł. Na przełomie lat 60. i 70. dało się połączyć nie tylko lokalnie, ale też międzymiastowo, a później również za granicę. W latach 80. inflacja wymusiła skonstruowanie aparatu, który łatwo można było przestawiać na różne monety, a następnie na żetony. W 1991 roku Polacy poznali automat na karty magnetyczne włoskiej firmy URMET, na karty elektroniczne (rok 2000) i wreszcie takie, z których można było wysyłać SMS-y i e-maile (rok 2003).

Najwięcej automatów telefonicznych było w 2000 roku – ponad 95 tys. Polacy najwięcej wydzwonili z nich w 2001 roku – ponad miliard impulsów. Średnio z każdego automatu wykonano ponad 12 tys. impulsów (jeden impuls to trzy minuty rozmowy miejskiej, co oznacza, że średnio z automatu przegadano 36 tys. minut). Wszystko skończyło się wraz z upowszechnieniem telefonów komórkowych, mniej więcej od 2008 r.


POWIĄZANE ARTYKUŁY