Zmieniły image na wiosnę

1121

Choć Dolnoślązacy obecnie – ze względu na rządowe obostrzenia – mogą zapomnieć o wizycie u fryzjera, to nie wszyscy zostali pozbawieni jego usług. Dziś fryzjer zafundował wiosenną metamorfozę owcom z lubińskiego zoo. Sylwester Barasiński dba o image tutejszych zwierząt od kilku lat.

Taki zabieg owce z lubińskiego zoo przechodzą raz do roku, na wiosnę. Do swojego fryzjera są już przyzwyczajone. Od kilku lat pielęgnuje je Sylwester Barasiński, doświadczony strzygacz, który strzyżeniem owiec zajmuje się od 50 lat. Wcześniej parali się tym jego dziadek i ojciec. Niestety wszystko wskazuje na to, że będzie ostatnim w swojej rodzinie strzygaczem owiec, ponieważ jego synowie nie są zainteresowani tym zawodem.

Tym razem pan Sylwester w lubińskim zoo do ostrzyżenia miał trzy owce i jednego tryka. Jak zwykle wszystko poszło bardzo sprawnie. Strzygacz żartował, że owce przyjęły zabieg ze spokojem, bo obiecał im, że nie będzie boleć.

– Oczywiście, że owieczki czują stres, ale po chwili przechodzi. Im szybciej się je ostrzyże, tym mniejszy dla nich stres – przyznaje Sylwester Barasiński, któremu ostrzyżenie jednej owcy zajmuje zaledwie kilka minut. – Mam swoją technikę, którą strzygę od lat: na ławeczce. Jest też druga technika, którą wszyscy strzygą: na ziemi, tzw. technika Bowena – dodaje.

Pan Sylwester obecnie strzyże owce przy pomocy angielskiej maszynki, zaczynał na takich produkowanych w Związku Radzieckim, sięgał też po czeskie i polskie maszynki. Jego rekord to 140 owiec ostrzyżonych w 10 godzin, ale – jak podkreśla – było to wiele lat temu.

Lubińskie owce po dzisiejszym zabiegu stały się trochę lżejsze i szczuplejsze, ponieważ straciły swoje grube kożuchy z wełny, które do tej pory nosiły.

– Wełna nie przestaje rosnąć, dlatego raz w roku owce wymagają ostrzyżenia. Na pewno przez te pierwsze dni będzie im chłodno, będą odczuwały brak wełny. Na razie pozostaną w budynku inwentarskim. Gdy się ociepli i pogoda się ustabilizuje, zostaną przeniesione na duży wybieg, gdzie pozostaną aż do jesieni – mówi Agata Bończak, dyrektor Centrum Edukacji Przyrodniczej. – W zeszłym roku pozyskaliśmy ponad 20 kg wełny. Myślę, że teraz będzie podobnie. Zeszłoroczną wełnę przekazaliśmy do Muzeum Historycznego w Lubinie. Pracownicy mieli zamiar ją przerabiać. W tym roku możemy zrobić podobnie – dodaje.

Pan Sylwester w lubińskim zoo zjawi się jeszcze raz, by ostrzyć tutejsze alpaki. Przyjedzie dopiero latem, gdy urodzi się mała alpaka.

W przyszłości lubińskie zoo chciałoby wysłać na kurs do pana Sylwestra jednego z pracowników, by nie musiało korzystać z usług strzygacza z zewnątrz. Wtedy potrzebny byłby jeszcze tylko specjalistyczny sprzęt do strzyżenia…


POWIĄZANE ARTYKUŁY