W całym kraju narasta niezadowolenie wśród nauczycieli po zmianach w sposobie rozliczania godzin ponadwymiarowych. Nowelizacja prawa oświatowego sprawiła, że pedagodzy nie otrzymują wynagrodzenia za godziny, które nie zostały zrealizowane, nawet jeśli nie z ich winy, a z powodu np. szkolnej wycieczki czy wyjścia do teatru. W Opolu nauczyciele wystosowali już list otwarty, zapowiadając zawieszenie udziału szkół w miejskich wydarzeniach i wyjściach edukacyjnych. Mówi się nawet o rozpoczęciu tzw. strajku włoskiego.

Sytuacja odbija się szerokim echem także w innych częściach kraju. W Centrum Kultury „Muza”, która od lat współpracuje ze szkołami, już widać skutki zamieszania.
– Spotkaliśmy się z odwołaniami zajęć, czasem dosłownie w ostatniej chwili – mówi Małgorzata Życzkowska-Czesak, dyrektor CK Muza w Lubinie. – Niektóre szkoły próbują znaleźć sposoby na obejście tych przepisów, ale część zajęć i warsztatów została po prostu zawieszona. Wszyscy czekają na rozstrzygnięcia, bo to, co się dzieje, uderza przede wszystkim w dzieci i młodzież – dodaje.

Jak podkreśla dyrektor Życzkowska-Czesak, w normalnych warunkach takie wyjścia były nieodłącznym elementem edukacji i pozwalały uczniom doświadczać kultury, rozwijać wrażliwość oraz poszerzać horyzonty. – Nie można karać nauczycieli za to, że wyprowadzają uczniów na coś, co ich rozwija i edukuje w inny sposób niż tylko w szkolnej ławce – zauważa.
Na problem zwraca też uwagę Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego.
– Żyjemy w kraju, w którym od lat uchwala się prawo, a potem trzeba wydawać komunikaty i interpretacje, żeby zrozumieć, co autor miał na myśli. ZNP już wcześniej postulował, by powrócić do wersji przepisów sprzed 1992 roku, kiedy nauczyciel miał prawo do wynagrodzenia za godziny ponadwymiarowe także wtedy, gdy zajęcia nie odbyły się z usprawiedliwionych powodów – przypomina.

Jej zdaniem, nowa interpretacja prawa nie tylko odbiera nauczycielom część wynagrodzenia, ale też prowadzi do napięć w samym środowisku oświatowym.
– Prowadzi to do skłócenia nauczycieli, bo tracą jedni kosztem drugich. Oczekiwania były zupełnie inne. Wierzyliśmy, że ktoś wreszcie wysłucha środowiska i uwzględni jego słuszne postulaty. Niestety, opór polityczny wciąż jest ogromny – mówi szefowa lubińskiego ZNP.
Związek domaga się nie tylko korekty przepisów, ale też szerszych zmian w systemie oświaty.
– Upominamy się o wzrost wynagrodzeń w 2026 roku, o poprawę warunków pracy w klasach z dużą liczbą uczniów z orzeczeniami, o wydłużenie obowiązywania ustawy o świadczeniach kompensacyjnych dla nauczycieli, a także o uregulowanie liczby uczniów z orzeczeniami w jednej klasie – wylicza Goldszajdt. – Tylko razem możemy naciskać na rządzących, by naprawiać ich błędy i bronić dobra publicznej oświaty – dodaje.

W tle pojawiają się też głosy o możliwości przeprowadzenia tzw. strajku włoskiego. Oznaczałoby to, że nauczyciele wykonywaliby swoje obowiązki ściśle według przepisów, bez dodatkowych aktywności, wycieczek, konkursów, opieki nad uczniami po lekcjach czy bezpłatnych inicjatyw. Innymi słowy, realizowaliby tylko to, co wynika z umowy o pracę i ramowego planu zajęć.




