„Żelazny Most”, a może Gilów lub Juszowice?

100

RUDNA. W planach KGHM za dwa miesiące gminy Rudna, Polkowice i Grębocice podejmą już uchwały o przystąpieniu do zmiany w Studium zagospodarowania terenu, na którym leży składowisko „Żelazny Most”. Byłby to pierwszy krok do tego, by można było rozbudować zbiornik. – Raczej tak szybko to nie nastąpi – twierdzą samorządowcy. Nie podoba im się nie tyle fakt, że kombinat chce powiększyć składowisko, ile to, że nie dzieli się informacjami na temat stanu technicznego zbiornika.

 

Obecni na spotkaniu w siedzibie Zakładu Hydrotechnicznego przedstawiciele miedziowego zaprezentowali koncepcję rozbudowy zbiornika. Mówiono właściwie o trzech wariantach, przy czym jeden dotyczył reaktywowania składowiska Gilów, drugi – budowy w nowym miejscu – w Juszowicach. Jak się jednak wydaje, w ostatecznej decyzji za najlepsze rozwiązanie dla KGHM wybrano wariant, w którym do obecnego składowiska „Żelazny Most” zostanie dobudowany drugi, nazwany oficjalnie kwaterą południową. Według założeń kwatera ta miała by zapewnić miejsce na zdeponowanie ponad 300 mln metrów sześc. odpadów, czyli połowę tego, co KGHM złoży w istniejącym składowisku.. Chodzi o ok. 600 ha terenu, który w większości (550 ha) należy do Lasów Państwowych.

– I myśmy oficjalnie o tak dużej i poważnej inwestycji nie zostali nawet poinformowani – powiedział Damian Stawikowski, członek zarządu powiatu odpowiedzialny za ochronę środowiska. – Dowiedzieliśmy się z pisma z … Ministerstwo Środowiska, w grudniu ubiegłego roku. Mało tego, dano nam zaledwie tydzień na sporządzenie opinii.

W podobnej sytuacji znalazł się powiat polkowicki. Nic dziwnego, że samorządowcy miedziowych gmin sceptycznie odnieśli się do zapewnień przedstawicieli KGHM o woli pełnej współpracy. Na spotkaniu dyskutowano nie tylko o planach rozbudowy, ale i o tym, czy obecne składowisko można uznać za bezpieczne.

– Państwo nie dzielicie się z nami informacjami, jakie posiadacie – mówiła Maria Bączkowska z gminy Polkowice. – Do 2004 roku otrzymywaliśmy raporty międzynarodowego zespołu monitorującego zbiornik, od tamtej pory – cisza. A wiemy, że w jednym z kolejnych raportów stwierdzono, że na zaporze wschodniej występują przemieszczenia, i że są większe, niż planowano. A co gorsza, nie znana jest przyczyna tego zjawiska.

– Za to nagle dowiadujemy się, na przykład, że drogę trzeba dodatkowo obciążać, a nikt nie mówi dlaczego… – zauważył wójt Rudnej Władysław Bigus.
Samorządowcy zgodnie przyznali, że nikt nie chciałby zamknięcia kopalń z tego powodu, ze nie byłoby gdzie składować odpady.

– Ale musimy wiedzieć, co odpowiedzieć naszym mieszkańcom, gdy nas zapytają, czy zbiornik, zwłaszcza powiększony, będzie bezpieczny – powiedział Damian Stawikowski. – Czy istnieją plany ratunkowe, uwzględniające takie zagrożenia, jak olbrzymie opady deszczu i możliwość przesiąknięcia wałów połączone ze wstrząsem górotworu, czy choćby atak terrorystyczny. Istniejące plany mówią o tym, że w razie awarii cały szlam popłynie do Odry. A co dalej? Co, wobec tego będzie się działo z Odrą? Chciałbym też wiedzieć, jakie są plany po 2042 r., kiedy KGHM zakończy działalność…

Obie strony – samorządowców i władze Polskiej Miedzi – w sprawie dalszej rozbudowy składowiska odpadów poflotacyjnych czekają więc negocjacje. I raczej nie zakończą się na tyle szybko, by już w przyszłym miesiącu Rady gmin przystąpiły do zmiany Studium zagospodarowania terenu.

– Zobaczę, jak będą wyglądać te rozmowy i czy będziecie poważnie brać pod uwagę samorządy – powiedział wprost burmistrz Polkowic Wiesław Wabik. – Mamy swoje prawa, które z kolei będą stabilizowały sytuację naszych mieszkańców. Żeby też pracownicy Polskiej Miedzi żyli w fajnych miastach, z ładnymi drogami, żeby mieli gdzie po pracy pójść i odpocząć.

Jak stwierdził burmistrz, gminy górnicze muszą walczyć o stabilność finansową.

– Ale tu nie chodzi o jednorazową rekompensatę – powiedział Władysław Bigus, dodając: – Przedmiotem negocjacji może być np. rozszerzenie strefy obszaru górniczego.

Wymagana przez Ministerstwo Środowiska opinia w sprawie rozbudowy zbiornika (który już nie jest nazywany składowiskiem lecz „obiektem unieszkodliwiania odpadów”) jeszcze nie opuściła lubińskiego starostwa.

– Wydamy ją jak tylko uzyskamy wszelkie dokumenty i plany, związane z tą inwestycją – poinformował Damian Stawikowski.


POWIĄZANE ARTYKUŁY