KGHM. Lech Jaroń, Maciej Łaganowski i Paweł Markowski wystartują w przyszłotygodniowych wyborach uzupełniających do rady nadzorczej. – To nie przedstawiciele załogi, ale marionetki zgłoszone przez zarząd. Wszyscy są emerytami, którzy kończą swoją karierę w KGHM w sposób uwłaczający. Teraz na pewno nikt im już ręki nie poda. Co więcej, ludzi się zmusza, żeby ich poparli! – mówi oburzony Ryszard Zbrzyzny, szef ZZPPM.
Jak podaje Dariusz Wyborski, rzecznik Polskiej Miedzi, w wyborach, które zaplanowano na 19 i 20 września, weźmie udział trzech kandydatów. Wszyscy zgłoszeni przez osoby trzecie. 64-letni Lech Jaroń od 35 lat pracuje w KGHM. W kopalni Polkowice-Sieroszowice jest głównym inżynierem do spraw soli. 64 lata ma też Maciej Łaganowski, zatrudniony w Polskiej Miedzi od 32 lat. Dziś jest głównym specjalistą do spraw postępu technologicznego. Trzeci z kandydatów to 51-letni pracownik biura zarządu. Z KGHM związany od 24 lat. Jest głównym inżynierem górniczym pod ziemią – kierownikiem projektu.
– To są emeryci, którzy mieli z KGHM umowy na czas określony. Za cenę przedłużenia umowy, wystawili się na pośmiewisko. Może liczą na te parę groszy z zasiadania w radzie, ale ja im powiem wprost: te wybory nigdy nie będą skonsumowane – komentuje Ryszard Zbrzyzny.
Związkowcy zbojkotowali udział w tej – jak mówią – farsie. Do tego samego nakłaniają załogę. – My nie będziemy brać udziału w przestępstwie. Prawdziwe wybory już się odbyły, te są wymysłem ministra, który wykorzystując swoje stanowisko, świadomie łamie prawo – denerwuje się związkowiec.
Załoga ma wybrać trzech kandydatów. Oczywistym jest zatem, że dostaną się wszyscy, a same wybory to tylko formalność. Zdaniem Zbrzyznego do urn pójdą tylko tzw. białe kołnierzyki oraz ci, którzy obawiają się, że nie głosując premie lub nawet pracę. – Bo atmosfera, która dziś panuje w KGHM przekracza wszelkie granice. Górnicy byli zmuszani do podpisywania list poparcia dla tych kandydatów, a teraz są też zmuszani by głosować w wyborach. A jak ktoś chce zachować pracę, to woli zagłosować – dodaje szef ZZPPM.
Doniesienia związkowców potwierdza jeden z górników. Woli pozostać anonimowy. – Sztygar dał mi listę poparcia dla któregoś z kandydatów i kazał podpisać. Ja i tak premii kwartalnej nie dostaję, więc nie mam nic do stracenia i nie podpisałem. Ale chłopaki złożyli tę parafkę, żeby mieć spokój. A teraz te wybory. Mają listę wyborców, więc wiedzą, kto zagłosował. Chłopaki się boją konsekwencji, więc pewni pójdą do urn – dodaje.