Zawodnicy i trener mają ten sam cel

21

Zawodnicy i trener mają ten sam cel – wygrywać. Ale mają też konflikt interesów: trener musi ich gonić do pracy, niektórzy zaś po prostu nie za bardzo chcą się spocić – mówi Czesław Michniewicz.

„To jest twoja chwila prawdy” – można by, wzorem niegdysiejszego programu telewizyjnego, podsumować dziś sytuację w lubińskim Zagłębiu. Zgrany i dobrze naoliwiony mechanizm, dzięki któremu tytuł mistrza Polski zawędrował kilka miesięcy temu na Dolny Śląsk, zaczyna tracić sprawność. Powód? Słabe wyniki w lidze. Przyczyna?

 
– Konflikt interesów – mówi opiekun „miedziowych”, Czesław Michniewicz. Jak to rozumieć? – Zawodnicy i trener mają ten sam cel – wygrywać. Ale droga ku temu wiodąca jest – wedle obu stron – różna. Trener musi gonić zawodników do pracy, niektórzy z nich zaś nie za bardzo chcą się spocić – tłumaczy.

A że akurat szkoleniowiec lubiński nigdy raczej nie gryzł się w język, opinie te z pewnością do piłkarzy docierały. Do tego dochodziło też rozżalenie niektórych w momencie, w którym zostali posadzeni na ławie. W pierwszych spotkaniach tego sezonu – aż do pucharowych potyczek ze Steauą Bukareszt – taki los spotkał m.in. Wojciecha Łobodzińskiego i Roberta Kolendowicza, czyli reprezentantów Polski. Wczoraj zaś wyraz frustracji kiepskimi wynikami drużyny dał Maciej Iwański. I tu już mowy o „Wersalu” nie.

– Nie chcę z Maćkiem rozmawiać przez media. Spotkam się z nim w cztery oczy po jego powrocie do Lubina – odpowiada krótko opiekun lubinian. Iwański od ponad tygodnia w klinice „REHASPORT” leczy uraz kolana, na pewno nie jest brany pod uwagę przy ustalaniu składu na piątkowy mecz z Jagiellonią (Zagłębie wyjeżdża do Białegostoku już dziś). Do ostatniej chwili nie będzie też wiadomo, czy szkoleniowiec skorzysta z usług Michała Chałbińskiego i Michała Stasiaka.

– Pierwszy z nich nie trenował dwa tygodnie, drugi – tydzień. Nie wiem, w jakiej są dyspozycji – podkreśla Czesław Michniewicz odrzucając jednocześnie kategorycznie sugestię, że to „kontuzje taktyczne” podstawowych zawodników. – Bez sensu. Przecież oni podnoszą pieniądze z boiska, więc sami się tej możliwości nie pozbawią – uważa trener. Tym zaś ze swych podopiecznych, którzy próbują go „szczypać” za decyzje personalne (jak mówi – nie chodzi wyłącznie o Iwańskiego…), dedykuje anegdotkę. – Kiedyś Ricardo Carvalho powiedział dziennikarzom, że nie rozumie, czemu trener Jose Mourinho nie wystawił go do gry. Odpowiedź tego drugiego była krótka: skoro nie rozumie, niech sobie rozwiąże test na inteligencję… – opowiada szkoleniowiec mistrzów Polski.

źródło: Sport


POWIĄZANE ARTYKUŁY