– Wszyscy mieszkańcy mają ogrzane mieszkania, a nas pominięto. Jest zimno, a moje dzieci ciągle chorują – mieszkanka wieżowca z ulicy Sportowej zwróciła się do nas z prośbą o interwencję, mówiąc, że jej blok jako jedyny w mieście wciąż jest niedogrzany.
Problem z ogrzewaniem pojawił się z początkiem sezonu grzewczego.
– W tym roku na dworze szybciej zrobiło się zimno, dlatego też konieczne było uruchomienie ogrzewania. Na naszym osiedlu spółdzielnia zaczęła grzać tydzień później niż w innych rejonach miasta. Od początku było to jednak nieregularne ogrzewanie. Podłączali je na chwilę, po czym znowu wyłączali. Teraz wygląda to tak, że grzeją do popołudnia, a na noc wyłączają. Moje dzieci ciągle są chore – narzeka lubinianka.
Kobieta podkreśla też, że wielokrotnie informowała spółdzielnię o zaistniałej awarii, jednak pracownicy elektrociepłowni nie byli w stanie uporać się z zaistniałym problemem.
– Ostatnio pracownicy z elektrociepłowni zjawili się u mnie o 20.30. Późną porę argumentowali tym, że w ciągu dnia maksymalnie odkręcili piec, chcąc sprawdzić czy to zmieni sytuację, ale wieczorem grzejniki były tylko lekko ciepłe – tłumaczy kobieta.
Mieszkanka ulicy Sportowej dodaje też, że nieoficjalnie dowiedziała się, że piec wymaga wymiany, jednak spółdzielnia zwleka z tym do czasu, kiedy przyjdą większe mrozy.
Pracownicy spółdzielni zaprzeczają tym zarzutom, podkreślając jednocześnie, że nikt nie zgłaszał u nich takiej awarii.
– Nie odnotowaliśmy takiego zgłoszenia. Gdyby taka sytuacja miała miejsce, na pewno wiedzielibyśmy o niej i rozwiązalibyśmy problem, dlatego jestem zdziwiona całą sytuacją – tłumaczy Bogumiła Szechnicka, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej Nowa.
Wiceprezes dodaje też, że w ostatnim czasie pojawiło się kilka awarii, w tym jedna Zakładu Energetyki Cieplnej, jednak w ciągu dwóch dni zostały usunięte i w szczególności dotyczyły ulicy Kruczej, a nie Sportowej.