Zaparkował, zasnął i… stracił stówkę

14

LUBIN. Emeryt z Zalesia nie daje za wygraną. Twierdzi, że niesłusznie ukarano go za to, że zaparkował auto na trawniku. Z jego relacji wynika, że rzekoma zieleń to zwykły plac budowy, należący do spółdzielni mieszkaniowej, która w tym samym miejscu trzyma swoje maszyny i materiały budowlane. Komendant straży miejskiej nie ma wątpliwości i sprawę komentuje krótko: – Każda zieleń podlega ochronie!

– Zatrzymałem swoje auto tuż przy wejściu do bloku, żeby tylko zanieść zakupy do domu, ale się zdrzemnąłem – relacjonuje zbulwersowany emeryt. – Wiedziałem, że rośnie tam trawa, ale myślałem, że jeżeli trwa remont i robotnicy zostawiają tam swój sprzęt, to i mój samochód w niczym nie zaszkodzi. Tym bardziej, że nie było tam żadnego znaku zakazu – dodaje mężczyzna.

Nic bardziej mylnego. – Firma ma pozwolenie na zostawianie swoich materiałów, bo siłą rzeczy muszą one gdzieś leżeć – tłumaczy komendant straży miejskiej, Robert Kotulski. – Jednakże, to w żaden sposób nie zwalnia mieszkańców od przestrzegania prawa – dodaje.

Funkcjonariusze straży miejskiej założyli blokadę na koło i wystawili mandat. – Przepisy mówią wyraźnie, że każda zieleń podlega ochronie. Możemy więc ukarać osobę łamiącą to prawo, nawet wtedy, gdy jest to teren spółdzielni – podkreśla komendant.

Tymczasem emeryt nie daje za wygraną i idzie o krok dalej. – Nie zostawię tak tej sprawy! Zamierzam napisać list do prezydenta miasta z prośbą o zwrot pieniędzy za mandat – zapowiada mężczyzna.

Okazuje się, że nie ma takiej możliwości, bo kiedy osoba karana przyjmie mandat, obligatoryjnie zamyka sobie dalszą możliwość dochodzenia swych praw. – W tym przypadku kierowca przyjął karę, co równoważne jest z tym, że był świadomy tego wykroczenia – podsumowuje Robert Kotulski.


POWIĄZANE ARTYKUŁY