– Ta zmiana spowodowała, że nauczyciele są w plecy – denerwuje się lubiński radny miejski, który jednocześnie jest nauczycielem, Franciszek Wojtyczka, pokazując wyliczenia swoich godzin nadliczbowych. Chciałby, żeby rada unieważniła uchwałę, która zmieniła zasady wynagradzania nauczycieli zatrudnionych w szkołach podlegających miastu.
Radny Wojtyczka właściwie na każdej sesji podnosi ten temat. Uchwała, którą kwestionuje, została przegłosowana już jakiś czas temu, bo w grudniu ubiegłego roku. A dotyczy regulacji wynagradzania nauczycieli za godziny ponadwymiarowe.
– Ubyło mi 200 zł i wielu jest takich nauczycieli, którzy w związku z tym popłynęli – mówi Wojtyczka. – W tygodniach gdy wypada wolny dzień od pracy, przed Bożym Narodzeniem czy w Boże Ciało, jesteśmy karani. Czy lepiej zatrudnić więcej nauczycieli i płacić im etaty czy płacić tym nauczycielom, którzy są, za godziny nadliczbowe? Oczywiście, że to drugie. Ale po co mi godziny nadliczbowe, skoro jestem w plecy? Moje pieniądze poszły na konto urzędu… – denerwuje się.
– Chcieliśmy uregulować sytuację i płacić za godziny rzeczywiście przepracowane – wyjaśnia Andrzej Pudełko, naczelnik wydziału oświaty z Urzędu Miejskiego w Lubinie.
Każdy nauczyciel ma pensum, czyli określoną liczbę godzin zajęć dydaktycznych, które musi przeprowadzić w tygodniu. Zazwyczaj wynosi ono 18 godzin. W przypadku radnego Franciszka Wojtyczki – 20 godzin. Wszystko, co nauczyciel wypracuje ponad to, to godziny ponadwymiarowe. Nie może ich być jednak więcej niż połowa pensum. Lubiński radny ma 10 godzin dodatkowych w tygodniu.
– Żaden przepis nie mówi, które dokładnie z przepracowanych w tygodniu godzin są ponadwymiarowe. Dotąd w Lubinie nie było uregulowane, jak płacić za godziny ponadwymiarowe – mówi Andrzej Pudełko.
Uchwała z grudnia wprowadza zasadę, że najpierw trzeba w tygodniu wypracować pensum, a dopiero potem liczyć godziny dodatkowe – nawet jeśli z tygodnia wypadnie jakiś dzień, na przykład przed świętami czy w przypadku choroby nauczyciela, gdy nie będzie prowadził zajęć.
Natomiast Franciszek Wojtyczka chciałby, żeby nadliczbowe godziny były liczone w inny sposób, powołując się na zasady ze szkół rządowych. Pensum – w przypadku Wojtyczki 20 godzin – należy podzielić przez liczbę pracujących dni w tygodniu, czyli 5. Wtedy wychodzi, ile dziennie powinien przepracować nauczyciel. U radnego to 4 godziny dziennie. Franciszek Wojtyczka w poniedziałek ma w planie 10 godzin, a od wtorku do piątku po 5. Jeśli więc czwartek i piątek z powodu świąt ma wolne lub jest w te dni chory, to w sumie przepracowuje 20 godzin. Według miasta nie należą mu się więc pieniądze za godziny nadliczbowe. Zaś według niego powinien otrzymać pieniądze za 8 godzin nadliczbowych. Dlaczego? Przez trzy dni pracował 20 godzin, a według jego wyliczeń powinien po 4 godziny dziennie, czyli 12.
– Czy powinniśmy karać nauczycieli w Lubinie? – pytał radnych na ostatniej sesji Franciszek Wojtyczka. – W wielu miastach się podnosi, u nas się zabiera. Nauczyciele to wielka grupa…
Po raz kolejny większość radnych nie zdecydowała się jednak poprzeć propozycji Wojtyczki i uchwała z grudnia pozostaje w mocy.