Zamieszanie przez chwilę roztargnienia

23

LUBIN. –Aż pięćdziesiąt minut czekaliśmy na interwencję strażników miejskich, choć parking, na który zostali wezwani, mieści się zaledwie 30 metrów od ich siedziby – żalą się nasi Czytelnicy, którzy dziś pod Biedronką zainteresowali się oplem vectrą. W drzwiach pustego samochodu ktoś zostawił kluczyki.

– To wzbudziło nasze zainteresowanie. Poszliśmy więc do pobliskiej straży, by zgłosić ten fakt. Dyżurny zapisał na kartce zgłoszenie, ale po upływie 20 minut na parkingu nikt się nie zjawił – relacjonują Czytelnicy.

Zniecierpliwieni zawiadomili policję, która zareagowała w ciągu pięciu minut. – Przyszło dwóch mundurowych, którzy dość szybko ustalili dane właściciela opla. I dopiero wtedy pojawili się strażnicy miejscy, których wcześniej widzieliśmy w cukierni Ptyś. Po co nam straż miejska, która ma problem podejść 30 metrów? – pytają oburzeni.

Komendant straży, Robert Kotulski zna sprawę. Mówi, że w tym czasie dyżurny był sam. Wszyscy funkcjonariusze pracowali w terenie i żaden patrol nie był w pobliżu Biedronki.

– W takich sytuacjach mieszkańcy powinni w pierwszej kolejności zwracać się o pomoc do policji. Przepisy są takie, że policja może od ręki ustalić właściciela pojazdu, a nam to zajmuje nawet całą dobę – tłumaczy Robert Kotulski.

Po czasie znalazła się też właścicielka opla vectry. – Policjanci zostawili jej karteczkę z informacją, gdzie może odebrać klucze. Kobieta bardzo dziękowała za pomoc, a kluczyki zostawiła w drzwiach z… roztargnienia – informuje starszy sierżant Karolina Hawrylciów z lubińskiej komendy.


POWIĄZANE ARTYKUŁY