Choć obok ma wydzielone dwa miejsca dla niepełnosprawnych, on notorycznie parkuje przed samym wejściem do bloku, utrudniając przejście pozostałym lokatorom. Mieszkańcy ulicy Kruczej powiedzieli dość! Poprosili o pomoc radnego Zbigniewa Warczewskiego, by nagłośnić zachowanie ich sąsiada. Sprawę poruszono na ostatniej sesji rady miejskiej. – Właściciel tego pojazdu ma u nas prowadzone już dwa postępowania o ukaranie przez sąd – odpowiada wywołany do tablicy Robert Kotulski, komendant lubińskiej straży miejskiej.
Chodzi o jednego z lubinian, właściciela terenowego nissana. – Ten pan ma orzeczoną niepełnosprawność, to fakt. Ale obok są dwa miejsca dla niepełnosprawnych. Pan jednak nagminnie parkuje przed samym wejściem do bloku – opowiadał na ostatniej sesji rady Warczewski. – Jak mają przejść kobiety z wózkami? – pyta. – Prośby i groźby nic nie dają. W tygodniu ten pan pracuje, najgorzej jest więc w weekendy. Auto stoi wtedy cały czas przed wejściem – dodaje.
Komendant Kotulski przyznaje, że strażnicy miejscy znają ten przypadek. – Jedno postępowanie sądowe w sprawie tego mieszkańca ruszyło już jakiś czas temu, zaraz po tym, jak otrzymaliśmy zgłoszenie. Drugie to nowa sprawa. Strażnicy założyli panu blokadę na koła, a ten odmówił przyjęcia mandatu. Ta sprawa też trafiła do sądu – wyjaśnia komendant.
Zdaniem strażników lubinianin przestanie parkować przed samą klatka, kiedy w końcu zostanie ukarany. – Zazwyczaj taka to działa, że kiedy pojawi się pierwsza kara, czy to w trybie mandatowym czy przez sąd, problem znika – zauważa Robert Kotulski.
Wspomniany przypadek wywołał żywą dyskusję na sesji. Radni chcieli wiedzieć jak to jest z wrakami samochodowymi, które zalegają w całym mieście. I dlaczego nie są usuwane przez strażników.
– Żeby można było usunąć samochód muszą być spełnione pewne warunki. Albo ten pojazd musi być w stanie takiego rozkładu, że wygląda już jak odpad komunalny, a nie jak pojazd i musi przede wszystkim znajdować się na drodze publicznej. Bo te przepisy dotyczą wyłącznie dróg publicznych – zaznacza komendant. – Szereg miejsc, gdzie znajdują się te pojazdy na terenie osiedli, nie są tą kategorią drogi. Na przykład na placu przez Tesco taki pojazd pozostaje poza naszym zasięgiem, na drodze wewnętrznej osiedlowej podobnie. Tutaj decydują dwa elementy: stan techniczny i kategoria drogi, na której się znajduje. Tak to zapisał ustawodawca, że interweniować możemy tylko, jeśli dotyczy to dróg publicznych – tłumaczy.