Zamiast budowy, szukanie winnych

18

– Ja nie wiem, co mam powiedzieć. Nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji – narzeka starosta Małgorzata Drygas-Majka. – Dziś, po roku prowadzenia rozmów, okazuje się, że nie możemy budować hali, bo nas nie stać, by co miesiąc płacić na rzecz MKS Zagłębie Lubin aż 180 tys. zł za użytkowanie ich terenu – ubolewała starosta podczas specjalnie zwołanej konferencji.

 

Powiat od dawna zapowiadał, że chce wybudować halę tuż przy stadionie. Od dawna też poszukiwał inwestora, który w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego miałby sfinalizować większość inwestycji. O pokrycie choćby części kosztów powiat apelował też do rady miejskiej. Teraz władze starostwa chwalą się, że projekt już jest, gotowe są też plany, ale pojawił się inny problem.

– Potrzebujemy zgody MKS-u, aby wybudować przyłącza do hali, które muszą przebiegać przez teren klubu. Rozmowy były na dobrej drodze, a teraz się okazuje, że klub żąda od nas kolosalnej kwoty 180 tys. zł za miesiąc, czyli za kwartał prawie pół miliona złotych. Nas na to nie stać. Liczymy się z tym, że musimy płacić, ale nie aż tak dużo – narzeka starosta.

Szefowa powiatu zapowiedziała już, że przygotuje list otwarty, w którym za pośrednictwem mediów będzie apelować do władz MKS-u o – jak się wyraziła – rozsądek. – Czy klub nie chce, żeby ta hala powstała, żeby także jego piłkarze mogli tam trenować? – pyta Małgorzata Drygas-Majka.

Prezes klubu Witold Kulesza mówi wprost: – Każdy mieszkaniec wie, że powiat wcale nie zamierza zbudować hali, bo zwyczajnie nie ma na to pieniędzy. Przed samymi wyborami, jak starego kotleta odgrzewa więc temat hali, aby pokazać wyborcom, że wszyscy są źli, tylko nie powiat.

– Od samych konferencji hali się nie zbuduje, więc ja zachęcam starostwo, by zamiast grzmieć w mediach, wziąć się do roboty – mówi prezes MKS-u.

Witold Kulesza przypomina też, że kiedy Zagłębie Lubin za czasów prezesury Roberta Pietryszyna budowało stadion, bez problemów potrafiło się dogadać z władzami MKS-u i to na podobnych warunkach.

– Wniosek jest taki, że starostwo szuka tylko pretekstów, by tej hali nie budować. A my te opłaty musimy pobierać. Pokryją one koszty eksploatacji dróg dojazdowych oraz utratę dochodów z giełdy. Bo kiedy starostwo zaczęłoby budowę, część targowiska musiałaby zostać zamknięta. To jest nasze źródło finansowania, więc co potem miałbym powiedzieć piłkarzom? Że nie dostaną wynagrodzenia, bo zrobiłem prezent pani staroście? Te opłaty na rzecz klubu to niespełna jeden procent wartości tej 60-milonowej inwestycji i każdy poważny inwestor powinien się z nimi liczyć – ucina prezes Kulesza.


POWIĄZANE ARTYKUŁY