Prezydent miasta i podległy mu urząd – tylko tego nie ma jeszcze w swym władaniu Platforma Obywatelska. Partyjni dygnitarze lub ich zaufani ludzie niepodzielnie rządzą już KGHM, Zagłębiem Lubin i innym spółkami zależnymi. Ta polityczna formacja ma swych zwolenników w starostwie i podległych mu instytucjach. Ale w miarę jedzenia apetyt rośnie. Liberałowie chcą teraz dowodzić ratuszem, w którym od lat kieruje bezpartyjny Robert Raczyński.
Gospodarz Lubina najgłośniej sprzeciwia się dalszej prywatyzacji KGHM. Otwarcie mówi, że sprzedaż złoża i kolejnych akcji spółki doprowadzi chociażby do zamknięcia Zakładów Górniczych „Lubin”. Jak mówią politycy Platformy, to właśnie Robert Raczyński zbuntował rady sąsiednich gmin i namówił ich do uchwalenia apelu o zaprzestanie dalszych planów wyprzedaży Polskiej Miedzi.
Teraz sejmowa większość, w tym za sprawą posłów PO, jakby w odwecie szykuje zmiany w prawie, które mają pozbawić tutejsze gminy pieniędzy z KGHM. Chcą, by ta największa spółka w regionie nie musiała już płacić podatku samorządom, na terenie których eksploatuje złoża.
Finansowo najbardziej stracą Polkowice i Rudna. Personalnie z kolei Robert Raczyński. – Platforma Obywatelska chce go dziś pogrzebać. Politycy tej partii początkowo usiłowali ugadać się z prezydentem Lubina, a gdy ten okazał się nieugięty, postanowili go zniszczyć – mówi osoba z otoczenia Roberta Raczyńskiego.
Na giełdzie nazwisk jego ewentualnych następców pojawiają się nazwiska osób ściśle powiązanych z Grzegorzem Schetyną. I choć to, póki co, jedynie pogłoski, wiele wskazuje na to, że mogą być całkiem realne.
Kandydatem numer jeden jest Marek Wojnarowski. Biznesmen, który wiosną oświadczył, że pozbył się udziałów we własnej firmie. Miał zaprzestać handlu szpitalnymi długami, kiedy został wpisany na wstępną listę kandydatów do Parlamentu Europejskiego.
Stało się jednak inaczej. Ostatecznie zamiast niego kandydował i wygrał wybory partyjny, miejscowy, znacznie młodszy i obiecujący kolega Piotr Borys. W ramach rekompensaty za utracone dobra radny powiatu lubińskiego, a zarazem ojciec posła Norberta i radnego miejskiego Kamila, ma zastąpić Raczyńskiego.
– To dość mizerne zadośćuczynienie, jak na człowieka tego formatu – uważają komentatorzy. – Specjalista od wizerunku politycznego, który stworzył własne media i wykreował synów, pozostając w roli prezydenta nie byłby raczej usatysfakcjonowany. Niewątpliwie jest to funkcja nie na jego polityczno-finansowe ambicje – uważają.
Kandydat numer dwa to Arkadiusz Gierałt. Szara eminencja w KGHM. To on w białych rękawiczkach rządzi spółką. – Miły, przyjemny i jakby nieobecny facet – mówią o nim pracownicy biura zarządu. – Szkoda tylko, że brak mu odwagi, by cokolwiek firmować własnym nazwiskiem. – U nas się mówi o nim jako o najbardziej zaufanym człowieku Schetyny – dodają ludzie z tak zwanego BZ-tu.
Giełdę najpoważniejszych kandydatów PO na następcę Roberta Raczyńskiego zamyka Dariusz Machiński. Jest to osoba znana przede wszystkim w środowisku piłkarskim. Jego pojawienie się w Zagłębiu Lubin doprowadziło kibiców do szewskiej pasji. To oni mu nadali przydomki „Kajakarz” i „Blondyna”.
Pierwszy pseudonim wiąże się z dyscypliną sportową, którą miał ongiś uprawiać. Drugi przydomek jest ponoć pochodną nienaturalnie wyglądającej fryzury. Co do zasadności tego drugiego określenia trudno się jednak odnieść, bo ów działacz rzadko bywa w klubie, a z powodu agresji fanów lubińskiej drużyny, jeszcze rzadziej na meczach piłkarskich.
Dlaczego jego kandydaturę należy traktować poważnie? – To proste! – mówi osoba związana z Platformą Obywatelską. – W klubie czuje się niezręcznie i trzeba mu będzie poszukać czegoś innego – dodaje.
Jedno jest pewne, jeśli Platformie Obywatelskiej uda się zrzucić z prezydenckiego fotela Roberta Raczyńskiego, na pewno miastem nie będzie rządził wybrany przez lubinian kandydat, ale jedynie osoba wskazana przez polityków Platformy. Partii, która właśnie się zmaga z aferą hazardową i dymisjami we własnym gronie.