Zarząd KGHM ugiął się w końcu i postanowił przyznać każdemu z pracowników pięciotysięczną supernagrodę. Nie wiadomo co przekonało prezesów – argumenty liderów związkowych czy wściekły tłum przed budynkiem, który chciał szturmować drzwi i groził, że wywiezie prezesa Krutina na taczce.
Górnicy wyłamali bramę i wtargnęli na teren biura zarządu. – To nasze podwórko – krzyczeli. – Złodzieje! Później okrzyki te zastąpiły przekleństwa. Doszło do rękoczynów. Tłum natarł na wynajętych specjalnie na dzisiaj ochroniarzy. Około pół tysiąca mężczyzn z flagami i piszczałkami podeszło pod same drzwi budynku, w którym przebywał zarząd. Chcieli, aby prezesi rozmawiali z nimi przed budynkiem. Do pikietujacych wyszedł wiceprezes Herbert Wirth i… zaprosił liderów związkowych do środka.
– Emocje nie są dobrym doradcą – próbował uspokoić tłum.
Co chwila z pokoju, w którym rozmawiali związkowcy z zarządem, dochodziły kolejne wieści. „Dają trzy i pół tysiąca” – krzykną ktoś. „Cztery tysiące” – usłyszeli za moment górnicy.
– Koledzy, mamy przyrzeczenie pięciu tysięcy złotych – obwieścił w końcu Ryszard Zbrzyzny, szef Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego.
Zarząd ostatecznie zgodził się wypłacić wszystkim pracownikom 5 tysięcy złotych premii. 12 maja górnicy dostaną 3,5 tysiąca, zaś do 15 września ma zostać wypłacona druga część kwoty, 1,5 tysiąca. Władze miedziowej spółki postawiły jednak pewien warunek. Pieniądze zostaną wypłacone jeśli nie pogorszy się sytuacja ekonomiczna spółki.
– Czuję niedosyt – komentuje Józef Czyczerski. – Zarząd nie przejawiał żadnego zainteresowania podniesieniem pensji. Uzyskanie czegokolwiek w tym zakresie było niemożliwe. Musieliśmy zadowolić się jednorazową premią.
Prezesowi Krutinowi na pamiątkę dzisiejszej wizyty górników w siedzibie zarządu pozostała mała lipa, którą pod budynkiem zasadzili pikietujący.
– Lipa, bo prezes Krutin to lipa – żartowali związkowcy. – Niech teraz pilnuje, żeby nikt jej nie wykopał.
MRT