Na pola, łąki i lasy w naszym regionie już w piątek spadnie pierwsza dawka szczepionek dla lisów przeciwko wściekliźnie. – Lek jest bezpieczny dla ludzi i zwierząt domowych, ale należy wystrzegać się kontaktu z tym specyfikiem – zastrzega Andrzej Nowakowski, powiatowy lekarz weterynarii.
Akcja szczepienia lisów prowadzona jest od 16 lat. Dzięki zrzucanym z samolotów porcjom lekarstwa, znacznie zmniejszyła się zachorowalność lisów na wściekliznę. Tym samym zmniejszyło się też ryzyko zachorowań wśród ludzi, ponieważ zwierzęta te – w poszukiwaniu pożywienia – docierały do gospodarstw domowych, zarażając psy czy koty.
– Na kilometr kwadratowy zrzucanych jest 20 kostek szczepionki w postaci ściętego stożka koloru brunatno-zielonego. Gdy lis rozgryza kostkę, lekarstwo trafia do jego organizmu i w ten sposób zostaje zaszczepiony – tłumaczy weterynarz. – Szczepionki nie należy jednak dotykać, bo gdy lis poczuje zapach człowieka, ominie przynętę – dodaje.
Niestety, leczenie lisów i wzrost ich populacji, wiąże się z umieralnością zajęcy. Leśnicy narzekają, że zdrowe lisy zjadają zające, w ten sposób zakłócając leśny ekosystem.
– Obserwujemy takie zjawisko, jednak szczepienia przeciw wściekliźnie odgrywają tutaj ważniejszą rolę. Ponadto na zwiększoną umieralność zajęcy wpływa też wirus, który atakuje drogi rodne tych zwierząt – tłumaczy Andrzej Nowakowski.
Sczepienie lisów prowadzone jest dwa razy do roku: wiosną i jesienią, gdy małe nie są już karmione przez samice. Ponadto wrzesień to okres, kiedy rolnicy zakończyli już żniwa, a na ścierniskach lisom łatwiej jest znaleźć zrzuconą szczepionkę.
Akcja prowadzona będzie od 18 do 22 września.