Za nami już kilka kolejek Superligi PGNiG. Żeński szczypiorniak radzi sobie doskonale. Tego samego nie można powiedzieć o podopiecznych Jacka Będzikowskiego. Było co prawda przełamanie w meczu ze Stalą Mielec, ale w pojedynku ze znacznie słabszym Jurandem Ciechanów, miedziowi ponownie mieli problem. Zapytaliśmy Witolda Kuleszę, prezesa lubińskiego szczypiorniaka, co sądzi o dyspozycji obu zespołów.
Czy jest Pan zadowolony z męskiej i żeńskiej sekcji szczypiorniaka w rozgrywkach Superligi PGNiG?
Witold Kulesza: Jest diametralna różnica w ocenie obu zespołów. Nie mam zastrzeżeń do dziewcząt, natomiast jeśli chodzi o mężczyzn to sytuacja jest tragiczna. Mogliśmy spodziewać się, że będzie bardzo ciężko z takim rywalem jak Vive Kielce, ale nie spodziewaliśmy się, że mecze z zespołami typu, Wągrowiec czy Ciechanów wypadną tak źle. To bardzo boli. Nie ma tutaj usprawiedliwienia. Nie wiem co jest tego przyczyną. Na czasie spotkam się z trenerem Będzikowskim, aby właśnie porozmawiać i rozwiązać ten problem.
Pojawiła się nieoficjalna informacja, że męski szczypiorniak zostanie ukarany w podobny sposób jak piłkarze nożni. Czyli zredukowanie wypłaty.
WK: Przede wszystkim to nie jest kara. Piłkarze ręczni mają dwuetapowe wynagrodzenie. Oceniamy ich za wyniki. Zostały im obniżone nagrody sportowe. Nie zostali ukarani.
Panie prezesie, czy można stwierdzić, że kary finansowe motywują do lepszej gry?
WK: Jeśli źle się pracuje, to nie dostanie się odpowiedniego wynagrodzenia. Tylko takie na jakie ktoś zasłużył. Piłkarze ręczni muszą sobie uświadomić, że to jest ich praca i oni z tego żyją.
Zwłaszcza w piłce nożnej dosyć często bywa tak, że za złe wyniki odpowiada tylko trener i to on traci jako pierwszy stanowisko, jeśli zespół przegrywa mecz za meczem. Czy można powiedzieć, że obecny szkoleniowiec MKS Zagłębie Lubin może czuć się zagrożony?
WK: Na dzień dzisiejszy nie. Z samej relacji z Ciechanowa, jeśli gramy źle w obronie to nie jest to wina trenera. On nie namawia zawodników do złej gry.