Z wielkim guzem, w mrozie, wygłodzony. Owczarek walczy o życie!

2166

– Wiele w życiu już widziałam, ale ta sytuacja rozłożyła mnie na łopatki. Te mądre oczy, w których widzę: „Pomóż mi!” – mówi ze łzami w oczach Marta Sprycha z TOZ Lubin. Wolontariusze Towarzystwa są po dramatycznej interwencji – z jednej ze wsi w gminie Lubin odebrali skrajnie zaniedbanego owczarka niemieckiego. – Nie wiemy czy uda się go uratować, najbliższe dni są decydujące. Chcemy jednak nagłośnić tę sytuację, by ludzie wiedzieli, że nie ma naszej zgody na tak bestialskie tratowanie zwierząt – podkreśla kobieta.

Zupełnie przypadkiem wolontariusze z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami dowiedzieli się o podłym losie, jaki zgotowano temu – około 8-letniemu – psiakowi.

– Trafiłam na ogłoszenie, gdzie pani informowała, że widziała błąkającego się psa. Poprosiłam ją o kontakt na wypadek, gdyby nie znalazł się właściciel. Okazało się, że tego samego dnia pies był już zamknięty na podwórzu, a brama zastawiona śmietnikiem – by znów nie uciekł – opowiada działaczka TOZ.

Wolontariusze postanowili jednak sprawdzić czy pies ma należytą opiekę. W gospodarstwie nikogo jednak nie zastali. Był za to psiak – około 8-letni – w typie owczarka niemieckiego.

– Ten widok nas przeraził: psiak miał ogromnego guza na pół pyska, mocno wygłodzony, zaniedbany, wokół nie było żadnej miski z wodą, ani z karmą, nie miał też miejsca, gdzie mógłby się schronić przed siarczystym mrozem. Był dom, w którym wiszą firanki, był garaż, pomieszczenia gospodarcze, ale wszystko zamknięte. Nie wiemy, czy wtedy nikogo nie było, czy może nikt już tam nie mieszka, a psa zostawiono – opowiada kobieta.

Wolontariusze TOZ zostawili karteczkę z prośbą o kontakt, ale nikt się nie odezwał. – Znów tam pojechaliśmy, przede wszystkim po to, by go nakarmić przez ogrodzenie. Kiedy kolejny raz nikogo nie zastaliśmy, zdecydowaliśmy się odebrać zwierzę – podkreśla pani Marta. – Serce mi pękało, gdy na niego patrzyłam: posłusznie poszedł z nami, widać było, że czekał, by ktoś go uratował – dodaje.

 

Pies natychmiast otrzymał fachową pomoc weterynaryjną. – Ten guz to prawdopodobnie czyrak, w tym stadium już nieoperacyjny. Weterynarz podał zwierzęciu antybiotyk oraz tramal, bo pies bardzo cierpi. Obawiamy się, że dla niego jest już za późno na ratunek, jeśli w ciągu 10 dni nie będzie żadnej reakcji organizmu, guz się nie zmniejszy, będziemy zmuszeni przerwać jego cierpienie i poddać go eutanazji. Czujemy taki ogromny smutek, tak dużą bezsilność: to takie ciepłe i cudowne zwierzę. Mógłby żyć, gdyby ktoś w porę mu pomógł. Tutaj widać ewidentne, wielomiesięczne zaniedbanie. Jak można było tak bardzo go zaniedbać? Skazać na takie cierpienie? – pyta pani Marta.

Wolontariusze TOZ szykują już wniosek na policję oraz do prokuratury o ukaranie właściciela zwierzęcia. Zależy im także, by – właśnie poprzez media – nagłośnić tę historię. – By żadne zwierzę w Polsce więcej nie musiało cierpieć. By jego właściciel poczuł choćby wstyd, by inni wiedzieli, że w naszym społeczeństwie nie ma zgody na takie traktowanie zwierząt. Tego owczarka na pewno ktoś rozpozna – podsumowuje Marta Sprycha.

Fot. TOZ Lubin


POWIĄZANE ARTYKUŁY