Z małych garnków przerzucili się na większe – w Lubinie powstał browar rzemieślniczy

9287

Zaczęło się od tego, że lubinianin Michał Przystupa chciał spróbować czegoś innego niż znane marki. Postanowił więc uwarzyć piwo w domu. – Przy 30 czy 35 warce wpadłem na szalony pomysł, by stworzyć browar rzemieślniczy – śmieje się, przyznając, że jego największym marzeniem jest założenie „fizycznego” browaru z dużymi kadziami, koniecznie tutaj, w Lubinie. Na razie jednak startuje z browarem kontraktowym, który zresztą będzie pierwszym tego typu w naszym mieście.

Teraz pan Michał „miesza” w dużych garnkach

– Lubin jest białą plamą na piwnej mapie Polski. Przez lata piwnej rewolucji w kraju został mocno pominięty – przyznaje pan Michał. – Dużo mniejsze od Lubina miejscowości, Świdnica czy Rawicz mają swoje browary rzemieślnicze. A przed wojną, w czasach gdy miasto było niemieckie, był tu przecież browar – dodaje lubinianin.

Jego piwo właśnie fermentuje. Będzie można go spróbować w połowie lipca. Warzy je – jak duża część browarów rzemieślniczych – wypożyczając miejsce i profesjonalny sprzęt. Korzysta z Browaru Nepomucen w Szkaradowie. Receptury to już w całości pomysł pana Michała.

– Wszystkie te receptury zostały wcześniej sprawdzone przez nas w domu – przyznaje lubinianin, który swoją pasją zaraził również żonę, Kamilę.

A zaczynał od mniejszych – w domu

Wszystko zaczęło się właśnie od warzenia piwa w małych garnkach w domowej kuchni. W 2016 roku pan Michał, chcąc spróbować czegoś innego niż znane marki, postanowił się dowiedzieć, czy złoty trunek można uwarzyć samemu. Przeszedł intensywny kurs doszkalający, korzystając z filmów instruktażowych na YouTube oraz czytając specjalistyczną literaturę, i tak powstało pierwsze 20 litrów piwa.

– No tak, mąż stwierdził, że szkoda czasu na mniejsze ilości – uśmiecha się pani Kamila, która z początku przyglądała się pasji męża z boku, ale po jakimś czasie dała się wciągnąć. – Na początku trochę denerwował mnie bałagan. Potem jednak stwierdziłam, że fajny jest cały ten proces tworzenia, a do tego na końcu wychodzi coś dobrego. No i mamy czas dla siebie, robimy coś wspólnie – przyznaje.

Pierwsze butelki szybko się rozeszły, rozdysponowane również między rodzinę i znajomych. Do tej pory pan Michał uwarzył w domu 45 warek, czyli około tysiąc litrów. Po drodze zaliczył ze swoim wytworem kilka konkursów piwnych, jak mówi, raz z lepszymi raz gorszymi wynikami, ale dzięki temu dowiedział się, co może poprawić, by trunek był doskonalszy.

Ekipa Browaru Gwarek, czyli pan Michał i pani Kamila

Piwo najpierw chłodziło się w wannie, później małżeństwo kupiło dodatkową lodówkę. Zaś pan Michał tworzył kolejne piwne wariacje: piwo stary piernik powstawało na święta Bożego Narodzenia, piwo wędzone na Wielkanoc, do tego złocisty trunek z ananasem i zieloną herbatą earl grey. Nawet swoich gości weselnych pan Michał i pani Kamila uraczyli piwem własnej roboty.

– Wyszło, że za mało przygotowaliśmy, bo 160 butelek szybko zniknęło – śmieją się, zdradzając swój patent na naklejanie etykiet na butelki. – Mąż musi mieć wszystko perfekcyjne, dlatego głowiliśmy się, jak przykleić etykiety, by pod wpływem skraplającej się wody nie odchodziły. Okazało się, że najlepsze jest… mleko – mówi pani Kamila.

Warzenie piwa w browarze

– Pod koniec tamtego roku pojawił się pomysł, żeby przenieść się na duże garnki – dodaje pan Michał.

Tak powstał browar rzemieślniczy Gwarek. Nazwa nawiązuje do pijalni piwa, która działała kiedyś w Lubinie oraz do braci górniczej, z która pan Michał jest związany pracuje bowiem jako geolog w KGHM. Browar będzie nawet wypuszczać specjalne piwo na Barbórkę, które będzie dostępne od listopada do stycznia. Ale na razie lubinianie wystartują z klasyczną ofertą.

– Polacy robią naprawdę dobre piwo – przyznaje pan Michał, z pasją opowiadając o różnorodnych rodzajach tego trunku i możliwościach tworzenia receptur, ale to już materiał na zupełnie inną historię.

Więcej o małżeństwie z Lubina z niezwykłą pasją i ich tworzącym się właśnie browarze można przeczytać na stronie browargwarek.pl oraz na Facebooku.

Fot. Archiwum Kamili i Michała Przystupów


POWIĄZANE ARTYKUŁY