Podróżowali stopem, w złapaniu którego pomagała im indyjska policja, mieszkali w namiocie na plaży, a także przekonali się co w praktyce oznacza zwrot „święta krowa” – trzech młodych chłopaków, wśród których jest jeden lubinianin Mariusz Demianicz, przejechało właśnie przez całe Indie i dotarło do Nepalu. Ponieważ zamierzają okrążyć świat, przed nimi jeszcze długa droga.
Młodzi podróżnicy wyruszyli z Polski na początku października. Pierwszym przystankiem na trasie ich podróży były Indie. – Pierwsze zetknięcie z Indiami, czyli międzynarodowy port lotniczy w New Delhi, okazał się miłym odróżnieniem od sytuacji, jaka jest w większości kraju – relacjonuje Mariusz w mailu do naszej redakcji. – Ogólny brud i smród, jaki panuje na ulicach, jest przerażający, a odór unoszący się z miejskich latryn (w postaci gołej ściany) przyprawia o zawrót głowy.
Podróżnicy, aby przejść przez miasto musieli pokonywać bardzo zatłoczone ulice, na których można było spotkać nie tylko ludzi, ale i krowy. – Są wszechobecne. Mają pierwszeństwo wszędzie, gdzie się znajdą – dodaje Mariusz.
Okazało się, że w Indiach standardem jest także sypianie na ulicach. Śpi tam każdy, od dzieci po starców. Młodzi podróżnicy musieli się zmierzyć z jeszcze jedną charakterystyczną dla mieszkańców Indii rzeczą – ich chęcią pomocy innym.
– Są niezwykle miłymi i pomocnymi ludźmi, choć często będącymi zbyt natarczywymi – wyjaśnia Mariusz i jako przykład podaje niezwykłą historię o tym jak indyjscy policjanci próbowali pomóc im złapać stopa. – Podróżowaliśmy z Delhi do Agry. Chcieliśmy przejechać ten odcinek stopem. Jednak gromadzący się wokół tłum skutecznie nam to uniemożliwiał, aż do momentu przyjazdu policji. Funkcjonariusze chcąc nam pomóc za wszelka cenę, postanowili zatrzymać autobus i nakazać kierowcy za darmo zawieźć nas do Agry. Gdy pierwsze próby nie przyniosły rezultatu, policjanci zarządzili blokadę autostrady zwężając trzy pasy do jednego. Kiedy jeden z kierowców nie zatrzymał pojazdu, ruszono za nim w pościg. Oczywiście cała akcja zakończyła się sukcesem, a my w autobusie pełnym roześmianych twarzy szczęśliwie dotarliśmy do celu – opowiada młody podróżnik.
Chłopcy odwiedzili też między innymi Goa, gdzie mieszkali w namiocie na plaży. Zobaczyli, że w wiadrze zapełnionym w jednej czwartej wodą może wykąpać się dwóch dorosłych chłopaków. Nauczyli się także jak wyciągnąć kuter na plażę po naoliwionych belach.
– Ciekawym doświadczeniem były podróże pociągami, za 18 zł udawało się nam kupić bilet na 1,8 tysiąca km, i nie był to bilet ulgowy. Po pewnym czasie szczury wielkości kotów biegające po ulicach czy to że łatwiej o dwie jaszczurki w pokoju niż ciepłą wodę pod prysznicem stało się normalnością – podsumowuje lubinianin.
Teraz Mariusz wraz ze swymi kompanami – Tomkiem z Obornik Śląskich i Wojtkiem z Częstochowy – są już w Nepalu, gdzie szykują się na treking na Everest Base Camp.
Chłopcy obiecali, że jeśli tylko będą mieli dostęp do internetu, co jakiś czas będą przesyłać naszej redakcji zdjęcia i relacje ze swojej podróży. Więcej piszą na swojej stronie internetowej www.wstronemarzen.wordpress.com
Młodzi podróżnicy założyli, że ich wyprawa potrwa półtora roku.