– Gołębie są jeszcze większą plagą tego miasta niż szczury – uważają nasi Czytelnicy, którzy skarżą się na coraz większą populację tych ptaków w Lubinie. – Nie można już nawet porządnie wywietrzyć mieszkania, bo wpadają do środka i robią pobojowisko – mówią zniesmaczeni.
Lubinianie skarżą się, że z roku na rok populacja gołębi jest coraz liczniejsza. – One w ogóle nie boją się ludzi. Latają nad głowami tak nisko, że trzeba robić uniki, by się z nimi nie zderzyć – zauważa Marian Wolski. – Czasami mam wrażenie, że oglądam słynny dreszczowiec Alfreda Hitchcocka „Ptaki” – dodaje.
Pani Barbara mieszka przy ul. Mickiewicza. Skarży się, że już nie może patrzeć na zewnętrzne parapety swego mieszkania: – Od gołębich odchodów plastik jest dosłownie przeżarty. Żeby nie siadały przy oknach, porozciągałam różne żyłki, plecionki i nic. Nadal przylatują i robią sobie kąpiele w doniczkach po resztkach kwiatów, które wcześniej zdążyły połamać.
Ptactwo przeklinają także mieszkańcy okolic dworca PKS. – Zdarza się, że gołębie wpadają do mieszkań i nie mogąc się później wydostać, latają jak oszalałe. Odbijając się od ścian i mebli gubią pióra i przy okazji zostawiają wiadome ślady – skarżą się lokatorzy.
Mieszkańcy Rynku wspominają, że kiedyś z domu towarowego puszczano nagrania z dźwiękami wydawanymi przez sokoły, które są naturalnym wrogiem gołębi. Ale miejskie ptaki szybko zorientowały się, że to blef i panoszą się jak dawniej.
Nasi Czytelnicy zauważają, że gołębie odchody to siedlisko chorób. Ponadto boją się roznoszonych przez nie kleszczy, czyli tak zwanego obrzeżka gołębiego, który atakuje także ludzi. Miejskie strychy i poddasza to wylęgarnie podobnych insektów.
Rok temu wojnę ptakom wypowiedziały władze Rybnika, które zakazały mieszkańcom dokarmiania gołębi. Stało się to po tym, jak na strychu jednej z kamienic w centrum miasta odkryto siedlisko niebezpiecznych kleszczy-obrzeżków.
– Nikt dotąd oficjalnie nie zgłaszał nam problemu – mówi Anna Sieja z lubińskiego magistratu, która odpowiada m.in. za kwestie związane z dzikimi zwierzętami. – Dotąd reagowaliśmy na sygnały mieszkańców, którzy skarżyli się jedynie na szczury lub sąsiadów zaśmiecających otoczenie pożywieniem dla kotów lub właśnie gołębi – dodaje.
Urzędniczka wspomina, że na problemy z ptakami narzekali jedynie mieszkańcy ulicy Armii Krajowej. Wówczas pomogło przycięcie koron drzew, bo gołębie się wyniosły w poszukiwaniu nowych miejsc na budowanie gniazd. No i znalazły…