Jutro kluczowy dzień dla posła Norberta Wojnarowskiego z PO. Polityk stanie przed partyjnym sądem koleżeńskim, który zdecyduje czy i jakie konsekwencje spotkają go za udział w aferze taśmowej. Najwyższa z możliwych kar to wyrzucenie z Platformy. – To byłaby dla mnie bardzo krzywdząca i wręcz bezpodstawna kara – podkreśla parlamentarzysta z Lubina.
Razem z Wojnarowskim przed sądem koleżeńskim stanąć mają czterej inni działacze PO, występujący w nagraniach. W tym jeszcze jeden poseł Michał Jaros. Rzecznik partyjnej dyscypliny Paweł Graś zarzuca im działanie na szkodę partii.
– Za co miałbym być wyrzucony z partii? Przypominam, ze nagranie było tylko luźną rozmową dwóch kolegów. Nawet niezależny organ, jakim jest prokuratura, nie widzi podstaw do wszczynania przeciwko mnie postępowania – broni się poseł. – nawet komisja etyki ukarała mnie wyłącznie upomnieniem czyli najłagodniejszą z możliwych form. A obradowała bez przedstawiciela Platformy, była więc obiektywna. Co więcej, złożyłem odwołania i mam podstawy, by sądzić, że nawet to upomnienie zostanie cofnięte – zaznacza.
Na jutro poseł szykuje linię obrony. Poprosił też o przesłuchanie europarlamentarzysty Piotra Borysa, na którego padły podejrzenia, że to on skłonił Edwarda Klimkę do nagrania rozmów oraz samego Klimkę.
– Będę się bronił. Stanę i będę odpowiadał na pytania. Ja nie mam się czego wstydzić, nie mam nic do ukrycia. Wstydzić powinni się ci, którzy nagrywali – podkreśla. – Nie mogę niczego przesądzać, jutro okaże się, jaką decyzję podejmie sąd, ale jestem dobrej myśli. Tym bardziej, że te nagrania to tylko skrawki rozmów. Nie ma całego nagrania, a przecież wszyscy dobrze wiemy, że dziś wszystko można zmanipulować – dodaje.
Jeśli sąd koleżeński uzna, że wniosek o ukaranie jest poprawny, to wyznaczy termin rozprawy. Musi dać dziesięć dni na przygotowanie się do rozprawy. Postępowanie przed sądem koleżeńskim jest dwuinstancyjne. Każda z instancji ma na rozpatrzenie sprawy do trzech miesięcy. Sąd może ukarać upomnieniem, naganą, zawieszeniem w prawach członka lub wykluczeniem z partii.
– Ja już swoją karę otrzymałem. Od października, a więc już pięć miesięcy jestem zawieszony w prawach członka PO. Nie mam praw czynnych, ani biernych. Nie mogłem brać udziału w wyborach zarządu wojewódzkiego partii, w którym wcześniej zasiadałem. Liczę, że ta sprawa w końcu się zakończy i będę mógł wrócić do pracy – liczy Wojnarowski.