Lała się krew, płonęły samochody. Narkotyki były na wyciągnięcie ręki, a restauratorzy na bieżąco płacili haracze. Niepokornych szybko dosięgała ręka gangsterskiej sprawiedliwości. Ustanowili własne prawo w Lubinie. To nie scenariusz gangsterskiego filmu, ale fakty, jakie ujawnił pierwszy dzień procesu w najgłośniejszej w ostatnich latach sprawie przeciwko tak zwanej grupie Samka.
Domniemani sprawcy tych wydarzeń zasiedli właśnie na ławie oskarżonych. Pomimo niemal godzinnego opóźnienia i wielu perturbacjach, przed Sądem Okręgowym w Legnicy rozpoczął się jednak proces przeciwko czternastu mężczyznom, z których dziewięciu – według prokuratury – należało do zorganizowanej grupy zbrojnej.
Sprawa trafiła na wokandę dwa miesiące po tym, jak prokuratura skierowała do sądu obszerny akt oskarżenia. Pierwsza rozprawa cieszyła się ogromnym zainteresowaniem publiczności. Na salę rozpraw nie wpuszczono wszystkich chętnych.
Ława oskarżonych nie była bowiem w stanie pomieścić osób objętych prokuratorskimi zarzutami. Część oskarżonych, w tym również doprowadzonych z aresztu, m.in. ze względów bezpieczeństwa musiała zająć miejsca przeznaczone dla widowni.
Rozprawie towarzyszyły nadzwyczajne środki ostrożności. Wejścia na sądowy korytarz strzegli uzbrojeni po zęby policjanci, solidne kraty i jeszcze dodatkowy przedsionek. Każdy, komu sąd zezwolił na uczestnictwo w procesie, poddany był szczegółowej kontroli. W ruch poszły wykrywacze metali i dokładne pytania o zasadność wizyty.
– Oskarżeni z wolnej stopy. Obrońcy. Pokrzywdzeni. Dziennikarze – w takiej kolejności strzegący gmachu sądu policjanci wzywali na salę rozpraw świadków i uczestników niecodziennego procesu.
Oskarżeni nie chcieli jednak, by proces ruszył w planowanym terminie. Jeden z nich, 27-letni Daniel P. złożył wniosek o wyłączenie ze składu sędziowskiego, jego przewodniczącego, sędziego Bartłomieja Tretera. Oskarżony oświadczył, że podczas pobytu w areszcie śledczym popadł w konflikt z bratem sędziego, który miał go straszyć (szczegóły w materiale filmowym).
Zgodnie z procedurą, o takim wniosku musiał być poinformowany prezes sądu. W trybie natychmiastowym zebrało się kolegium sędziów, które w takich sytuacjach musi ocenić zasadność wniosku.
Po półtoragodzinnej przerwie okazało się, że nie ma podstaw do wykluczenia z udziału w procesie przewodniczącego składu sędziowskiego.
Inny oskarżony domagał się z kolei wyłączenia jawności procesu, z uwagi na tajemnice wagi państwowej, które mają zawierać jego wyjaśnienia. W późniejszych wypowiedziach sugerował korupcję w szeregach policji. Sąd jednak wytłumaczył, że wniosek ten może wziąć ewentualnie pod uwagę dopiero podczas kolejnego etapu procesu.
W końcu głos zabrała prokurator z Wydziału V ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu. Odczytywanie aktu oskarżenia zajęło ponad godzinę.
Z przedstawionych zarzutów wynika, że oskarżeni należeli do grupy Samka, czyli 27-letniego Samuela G., który w nocy z 6 na 7 grudnia ubiegłego roku zginął we własnej sypialni.
Raniły go strzały oddane przez nieznanego dotąd sprawcę. Ranna została także jego partnerka. Zabójca strzelił do niej dwukrotnie. Młoda kobieta przeszła skomplikowany zabieg operacyjny. Na szczęście lekarzom udało się uratować jej życie.
Najpoważniejszy zarzut, dotyczący usiłowania zabójstwa, prokuratura przedstawiła 29-letniemu mieszkańcowi Ścinawy, Maciejowi K. Według aktu oskarżenia, to właśnie on 14 września ubiegłego roku był sprawcą strzelaniny na lubińskim osiedlu Polne, skąd do szpitala trafił młody mężczyzna z raną postrzałową oka.
Ze zgromadzonego materiału dowodowego wynika, że ścinawianin chciał zabić Tomasza P. – członka konkurencyjnego gangu. Z nielegalnie posiadanej broni celował w głowę ofiary. Oddał strzały, które spowodowały ciężkie kalectwo. Mężczyzna cudem nie zginął, ale stracił oko.
Maciej K., jak i trzej inni oskarżeni, których zdążył przesłuchać sąd, nie przyznają się do winy i na tym etapie procesu odmawiają składania wyjaśnień. Stąd odczytywano im wyjaśnienia, które złożyli w trakcie śledztwa.
Wszyscy oskarżeni są kawalerami. Najstarszy ma 35 lat, a najmłodszy 21. Prawie wszyscy nie pracują i utrzymują się z prac dorywczych. Szczegóły w najnowszym numerze „Wiadomości Lubińskich”. Kolejna odsłona procesu – 19 października.