Liczne kontrowersje wzbudziła uchwała w sprawie zmiany studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Lubina omawiana podczas wczorajszej (21 października) sesji rady miejskiej. Na spotkaniu pojawili się działkowcy protestujący przeciwko odebraniu im terenów działkowych, choć w rzeczywistości plan nie zakładał takich zmian.
Działkowcy, którzy licznie przybyli na sesję, zaapelowali do radnych, aby nie wprowadzać zmian w studium, ponieważ poprzez umożliwienie prowadzenia na tym trenie inwestycji, w praktyce odebrane zostaną im ziemie na ulicy Legnickiej, których uprawą zajmują się już od kilkudziesięciu lat.
– W imieniu działkowców chciałbym się zwrócić do waszych sumień. Jesteśmy użytkownikami tych terenów od wielu lat i zabranie tej ziemi to dla nas równocześnie odebranie cząstki nas samych. Jesteśmy za rozwojem miasta, ale nie naszym kosztem – apelował Edward Chmieliński, użytkownik ogrodów działkowych.
Żarliwa dyskusja wywiązała się także pomiędzy radnymi.
– To co jest w naszym mieście obecnie, to co powstało 100 czy 200 lat temu ma istotny wpływ na dalsze funkcjonowanie miasta. Nie można się posiłkować wyłącznie tym, ze musimy coś zmieniać, bo dzisiaj jest to nieaktualne. Jeżeli kogoś obdarowano ogródkami działkowymi, to ma to ogromne znaczenie i projektanci muszą brać to pod uwagę. Nie można odbierać działek, ponieważ są tam ludzie i chcąc wprowadzić nowoczesność nie można głosować przeciwko ludziom – podkreślał Paweł Niewodniczański, radny Teraz Lubin.
– Zgłosiłem wniosek o wniesienie poprawki do uchwały nad studium, ponieważ w tym, które obowiązuje już nie ma działek, a tereny te przeznaczone są na działalność usługowo-mieszkaniową. Wobec tego zmiana była konieczna. Żeby w planie miejscowym była mowa o działkach, to trzeba było to zapisać w studium. Zarzucono nam, że studium obowiązuje już od czterech lat i nie możemy w nim nic zmieniać, jednak moja odpowiedź jest taka, że jeśli według ustawy o samorządzie gminnym naszą podstawową kompetencją jest uchwalanie studium, to możemy je też zmieniać – mówił Marek Bubnowski, przewodniczący Rady Miejskiej.
Jak się jednak okazuje, obawy działkowiczów są na wyrost.
– Studium, o którym się mówi zabezpiecza interesy miasta w przyszłości, wyznacza kierunki przyszłych, ewentualnych inwestycji. Nie zagraża ono dzisiaj działkowiczom, ponieważ to studium zostało opracowane cztery lata temu, teraz wprowadzane są do niego tylko zmiany, które nie zaszkodzą działkowiczom. Gdyby miasto chciało np. zbudować tam drogę, to istnieją inne instrumenty, którymi można się posłużyć np., specustawa, która nie wymaga konsultacji- wyjaśniał Zdzisław Przepiórski, koordynator projektu.
Podobne zdanie w tej sprawie miała radna klubu Lubin 2006, Bogusława Potocka.
– W studium jest zapis o działkach i one pozostaną na swoim miejscu. Nie wiem dlaczego działkowiczom miesza się w głowach i nie wiem po co cała ta dyskusja. Pan prezydent powiedział, że dopóki on będzie prezydentem, to działki będą. Jeszcze raz podkreślam, zmiany w studium nie skreślają istnienia działek.
Choć okazało się, że zmiany nie odbierają działkowcom ich ziem, a są jedynie zabezpieczeniem przyszłości miasta oraz planowanych na najbliższe lata inwestycji, to radni wprowadzili dwie zmiany do uchwały. Z jednej strony przyjęto uchwałę o zabezpieczeniu ogrodów działkowych przed wszelkimi inwestycjami, z drugiej zaś o studium, które utrzymuje istnienie ogrodów w części, a tym samym w przyszłości umożliwi prowadzenie inwestycji na tym terenie.
W efekcie uchwałę musi zaopiniować wojewoda dolnośląski.
– To, co przyjęli radni, to plątanina pomysłów i zapewne rozstrzygnie to nadzór wojewody. Z jednej strony przyjęto uchwałę o utrzymaniu ogrodów działkowych, z drugiej podjęto uchwałę o studium, w które utrzymuje istnienie ogrodów tylko w części, a tym samym w przyszłości umożliwi prowadzenie inwestycji na tym terenie. Jeżeli wojewoda uzna sprzeczność zmian przyjętych w uchwale to proponowane w studium zmiany zostaną opracowane od początku i cała procedura zostanie powtórzona – dodaje Juliusz Sobecki, naczelnik Wydziału Architektury z lubińskiego urzędu.
MS