Związkowcy nieubłaganie prą do strajku. Prezes KGHM Mirosław Krutin deklaruje natomiast, że chętnie spotka się, aby porozmawiać. Choć obawia się protestu pracowników, który może przynieść firmie ogromne straty finansowe, podtrzymuje swoje wcześniejsze zdanie dotyczące zmian, twierdząc, że są ona niezbędne dla miedziowej spółki.
– Firma wymaga zmian organizacyjnych – mówi prezes Krutin. – Mamy poparcie Ministerstwa Skarbu Państwa, bo ono również widzi zagrożenia, jakie są w gospodarce i wiążą się z KGHM-em.
Władze spółki nie widzą innego rozwiązania dla firmy. Podkreślają, że miedziowa spółka ma jeden z najwyższych kosztów produkcji miedzi na świecie. I tylko ich obniżenie może pomóc przetrwać jej dekoniunkturę. Jak to zrobić? Tylko wprowadzając zmiany – stwierdzają.
– W ekonomii istnieje pojecie krańcowych kosztów, określa się je na poziomie 3,5 tys. dolarów. W KGHM koszty są znacząco wyższe. To jeszcze jeden argument za tym, że musimy w firmie zrobić coś, co da jej oddech – dodaje wiceprezes Herbert Wirth.
Podstawową zmianą wprowadzoną przez obecny zarząd miała być integracja kopalń. I właśnie ten pomysł wzbudził takie emocje wśród związkowców, a w konsekwencji doprowadziła do wprowadzenia pogotowia strajkowego.
Zarząd KGHM mówi jednak, że nigdy nie twierdził, iż projekt integracji na sto procent zostanie wprowadzony w życie.
– Powiedzieliśmy tylko, że projekt jest na tyle interesujący, że chcemy go rozpocząć. Zaczęliśmy bardzo otwartą dyskusję. W październiku policzymy koszty i decyzję czy wdrażać ten projekt, czy jest on dobry dla firmy, podejmiemy po konsultacjach ze związkami – dodaje Krutin. – Rozumiem determinację drugiej strony, ale konsultacje trwają. Nie powiedzieliśmy nigdy, że to na pewno zrobimy. Sprawdzamy, czy to jest projekt dobry dla firmy, dajemy sobie czas, żeby go zweryfikować i podjąć decyzję.
Władze miedziowej spółki zapowiadają, że nawet w razie wprowadzenia projektu integracji kopalń, pracownicy firmy nie stracą swoich uprawnień i nie będzie zwolnień, o co tak drżą związki zawodowe.
– Zaproponowaliśmy organizacjom związkowym, żeby już dzisiaj wprowadzić do układu zbiorowego taki zapis, że jedna kopalnia zostanie całkowicie objęta układem zbiorowym pracy. To spowodowałoby, że żaden przywilej górniczy nie zostałby zniesiony – tłumaczy prezes Krutin. – Naszym celem nie jest uszczuplenie przywilejów górniczych.
Liczy, że uda mu się przekonać związki zawodowe do rezygnacji ze strajku. Każdy dzień protestu to strata dla firmy rzędu 20 mln.
– Strajk powoduje również zamieszanie. Stąd każda ze stron musi w dobrej wierze rozmawiać, my nie uciekamy od takich rozmów – dodaje.
Związkowcy mają już jednak dość rozmów z zarządem. Wczoraj (7 października) wyszli ze spotkania, na którym władze spółki miały wyjaśniać planowane zmiany. Sytuacja jest patowa. Przedstawiciele załogi w radzie nadzorczej chcą, aby rada zajęła się wnioskiem dotyczącym odwołania prezesa. W firmie zaś wkrótce odbędzie się referendum strajkowe, a później być może górnicy podejmą strajk.
MRT