W powiecie lubińskim nie ma powodów do obaw: wirus ptasiej grypy H5N1 nie dotarł do naszego regionu i raczej nie dotrze. Powiatowy Lekarz Weterynarii oraz Wydział Zarządzania Kryzysowego Starostwa Powiatowego w Lubinie zapewniają, że nie ma zagrożenia.
– Monitorujemy sytuację na bieżąco, jesteśmy gotowi do natychmiastowego sprawdzenia niepokojących doniesień, ale takie na razie nie występują – mówi Andrzej Nowakowski, Powiatowy Lekarz Weterynarii.
Także ci, dla których doniesienia o ptasiej grypie powinny być przeszkodą w biznesie, nie narzekają. Rafał Dubiński – handlowiec z Lubina, nie zauważył, by klientów kupujących np. jajka było mniej. – Nie obawiam się ptasiej grypy – mówi z przekonaniem.
– Nie ma ptasiej grypy nie tylko w powiecie lubińskim, ale także w całym województwie dolnośląskim – dodaje rzecznik starostwa, Krzysztof Olszowiak.
Wirus ptasiej grypy, a właściwie jego najgroźniejsza odmiana H5N1, wyewoluował najprawdopodobniej pod koniec lat 90 na olbrzymich kurzych fermach w okolicach Hongkongu. To choroba śmiertelna dla ptaków, i potencjalnie niebezpieczna dla człowieka, jednak dziś stosunkowo łatwo kontrolować jej rozpowszechnianie się. Do powstania H5N1 przyczyniły się złe warunki sanitarne tam panujące i zbytnie zagęszczenie wielu ptaków w jednym miejscu. Uważa się, że wirus nie może przenieść się z człowieka na człowieka, jedyny znany przypadek na świecie z 2006 roku, gdzie wiele wskazuje, że ojciec zaraził się od syna, jest ciągle dyskutowany wśród naukowców. Wirus ginie już w temperaturze 70 st. Celsjusza, nawet zakażone mięso wystarczy więc ugotować lub usmażyć.
JM