Wirth postawił się ministrowi skarbu

18

LUBIN/KRAJ. Premier Donald Tusk odpolitycznia spółki skarbu państwa. Pracę stracił już prezes PGE oraz PGNiG. Koniec kariery wieszczono też prezesowi KGHM Herbertowi Witrhowi. Ten jednak wciąż szefuje Polskiej Miedzi. Ogólnopolski tygodnik „Wprost” zdradza, dlaczego nie doszło do odwołania Witrha. Na razie.

Oficjalnie szef PGE Tomasz Zadroga oraz PGNiG Michał Szubski złożyli dymisję. „Wprost” tłumaczy jednak, że minister skarbu Mikołaj Budzanowski otrzymał od premiera polecenie, by „pozbyć się partyjnych funkcjonariuszy”. Z prezesami przeprowadzono więc rozmowy, po których złożyli dymisję. Podobno chodzi o to, by wyeliminować ludzi związanych z Grzegorzem Schetyną oraz byłym ministrem skarbu Aleksandrem Gradem.

Zdaniem „Wprost” rozmowę dyscyplinującą minister Budzanowski odbył też z szefem Polskiej Miedzi.

„Następny do golenia miał iść ceniony przez rynki prezes KGHM Herbert Wirth, który wśród polityków PO uchodzi za człowieka Schetyny. Schemat był identyczny jak w przypadku Zadrogi i Szubskiego: wezwanie do resortu, spotkanie z ministrem i żądanie dymisji. Ale tym razem Budzanowski musiał być zaskoczony. Usłyszał od Wirtha: – Nie, panie ministrze. Jeśli chce pan, żebym odszedł, proszę zwołać walne i mnie odwołać. Chętnie zapoznam się z powodami tej decyzji. Przebieg tej rozmowy Wirth kilka dni później zrelacjonował Bronisławowi Komorowskiemu podczas wspólnej wizyty w Chinach. Wybieg okazał się skuteczny, Wirth wciąż jest prezesem. Osoby zbliżone do Ministerstwa Skarbu twierdzą jednak, żewyrok nie został cofnięty. To tylko egzekucja się opóźnia” – czytamy we „Wprost”.

Przypomnijmy, że Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy zaplanowano na czwartek, 19 stycznia. Prawdopodobnie wtedy okaże się, czy Wirth straci stołek.

Więcej w artykule „Miotła” w najnowszym wydaniu tygodnika.


POWIĄZANE ARTYKUŁY