– Wejście na czwarte piętro dla siedemdziesięciopięciolatka to nie lada wyzwanie, szczególnie jeśli tuż obok stoi otwarta winda, z której nie można korzystać – narzeka Róża Wyskocka, która w szpitalu przy ulicy Bema odwiedzała swoją córkę. Zdaniem lubinianki jedna z istniejących wind powinna być udostępniona dla odwiedzających.
Pani Róża i jej mąż przez kilkanaście dni codziennie odwiedzali w szpitalu swoją córkę, która trafiła tam na oddział wraz z kilkunastumięsięcznym synkiem.
– Wnuczek jako pacjent miał zapewnione posiłki, córka już nie, ale ponieważ nie chciała zostawiać małego samego, całe dnie spędzała z dzieckiem, a my donosiliśmy jej posiłki – opowiada 75-letnia Róża Wyskocka. – Zaraz po przyjęciu wnuczka na oddział musieliśmy też donieść dla niego ubranka, a to dla nas spory wysiłek, tym bardziej że musieliśmy wdrapać się na czwarte piętro – dodaje.
Jak zapewnia pani Róża w całej sytuacji nie widzieliby nic złego, gdyby w szpitalu nie było windy. Są jednak dwie, ale odwiedzający nie mogą korzystać z żadnej.
– Kilka razy udało nam się wjechać na górę, ale tylko jeśli pani windowa była na tyle miła, że zgodziła się nas zabrać. Jeżeli wjeżdża nimi personel, to dlaczego my mieszkańcy nie możemy – pyta rozżalona kobieta.
Okazuje się, że wkrótce problem zostanie rozwiązany. Wkrótce ZOZ czeka gruntowny remont, a po nim także dla pacjentów znajdzie się miejsce w windzie.
– Obecnie mamy dwie windy: jedną techniczną, a drugą do przewożenia pacjentów, dlatego nie mogą korzystać z nich odwiedzający – tłumaczy Jarosław Jaroszewski, wicedyrektor lubińskiego ZOZ-u. – W najbliższym czasie w szpitalu rusza jednak remont i po jego zakończeniu będzie też winda, z której korzystać będą mogli wszyscy – zapewnia.