Podobno żadna z gwiazd nie miała dziwnych zachcianek, żaden z zaproszonych artystów nie odmówił też występu w Lubinie, pogoda również w tym roku dopisała – na lubińskich błoniach z okazji dni miasta bawiło się mnóstwo lubinian. Organizatorzy liczą, że na tym wielkim miejskim pikniku choć na chwilę pojawi się ponad połowa mieszkańców.
Jedni bawili się pod sceną, inni skakali na bungee, jeździli na karuzeli lub zjeżdżali na linie z muru przy Wzgórzu Zamkowym, jeszcze inni przechadzali się aleją Kasztanową, oglądając wytwory rzemieślników, którzy przyjechali do Lubina z całej Polski. Atrakcji jest sporo. A zabawa dopiero na półmetku. W niedzielę druga część piknikowania. Gwiazdą ma być Doda.
– Wszyscy podejrzewaliśmy, że Doda będzie miała wygórowane żądania, ale nie miała – rozwiewa przypuszczenia dziennikarzy Małgorzata Życzkowska-Czesak, dyrektor Miejskiego Impresariatu Kultury, który organizuje Dni Lubina.
Przyjazną gwiazdą okazał się także wokalista Zakopower Sebastian Karpiel-Bułecka. Długo po koncercie przy barierkach oddzielających sceną od publiczności rozdawał autografy i pozował do zdjęć.
– Skoro ci ludzie przyszli na nasz koncert i zostali do końca, by dostać autograf, to nikogo nie można zostawić bez podpisu – wyznał.
Podczas gdy lubinianie się bawią, wiele osób musi pracować. Planowanie Dni Lubina rozpoczęło się już w grudniu. Najpierw pracowały nad nią dwie osoby. – Tyle zatrudnionych jest w MIK-u – wyjaśnia dyrektor Małgorzata Życzkowska-Czesak.
Później wynajęto “pomocników”, w tym także kilkudziesięcioosobową ochronę. W organizację włączyli się też lubińscy licealiści. – Trzy ostatnie miesiące przed imprezą to najbardziej intensywna praca – dodaje dyrektor MIK-u.
Kilkudziesięcioosobowa ekipa pracować będzie jeszcze długo po tym, jak ostatni lubinianie w niedzielną noc opuszczą błonia. Wszystko trzeba będzie doprowadzić do ładu, posprzątać, podsumować i zacząć planować przyszłoroczne Dni Lubina.